Reklama

Po katastrofie na lotnisku

1 września 2007
To było coś niesamowitego. Podczas bardzo spokojnej części pokazów dwa Zliny z grupy Żelazny zaczepiły o siebie i runęły na ziemię. Dwaj piloci zginęli. Nie potwierdziły się informacje, że trzeci z samolotów lądował na jednej z ulic miasta. Akcja ratownicza


Grupa Żelazny z Aeroklubu Lubuskiego prezentowała się przed godzina szesnastą. W programie był to blok przeznaczony na ciche szybowce i równie niehałaśliwe samoloty, takie jak Zlin. – Możecie państwo trochę odpocząć od tego hałasu a i mój komentarz będzie lepiej słyszalny – mówił do widzów spiker prowadzący imprezę. Po kilku chwilach kontynuował: - A teraz zobaczycie coś naprawdę wspaniałego… Nie, to niemożliwe, nie wierzę w to... Matko Boska! – zmienił barwę głosu, bo widział to samo, co publiczność. Dwa Zliny podczas tzw. mijanki zaczepiły o siebie i w ułamku sekundy, już wraki samolotów spadły na ziemię. Widzowie zamarli ze zdumienia. 

Pokazy natychmiast przerwano, do akcji wkroczyły służby ratownicze. Po kilkudziesięciu minutach najpierw rzecznik Sił Powietrznych  kpt. Wiesław Grzegorzewski w komunikacie dla dziennikarzy, a potem dowódca tych wojsk gen. Andrzej Błasik potwierdzili śmierć dwóch pilotów. – To najsmutniejsze święto lotnictwa od lat. Biało-czerwona szachownica stała się jeszcze bardziej czerwona - dodał.Widzowie uczcili pamięć pilotów

Zszokowani byli wszyscy. – Zamurowało mnie – relacjonowali widzowie. – Widziałem niebezpieczne zbliżenie między kabiną a ogonem samolotów… To nie mieści się w głowie. Widziałem, że trzeci zdążył uciec, poleciał na południowy-zachód – opowiadał z wielkimi emocjami jeden z nich. – Wszystkich zahipnotyzowało – dodał jego kolega.

Pilotów z Aeroklubu Lubuskiego znał Wiesław Wędzonka, pilot z Aerokluby Radomskiego: - Piloci akrobacyjni to dość wąska grupa osób, a centralny ośrodek ich szkolenia jest właśnie w Radomiu. Spotykamy się więc w Piastowie.

Co czuje pilot, gdy widzi taki dramat? – Wędzonka długo nie odpowiada na pytanie, a w jego oczach pojawiają się łzy: - Siadamy za sterami i latamy dalej – mówi.

Zdaniem radomskiego pilota Zlinów za wcześnie mówić o przyczynach katastrofy: - To jest sport, czy zawód, w który wpisane jest takie ryzyko. – Zresztą nie wiemy jakie zadania mieli do wykonania poszczególni członkowie zespołu. Byli doświadczonymi pilotami, nawet ten 24-letni, bo latanie zaczyna się w wielu 16, 17 lat. Samoloty leciały z prędkością około 300 km na godzinę, były na wysokości zaledwie około 150 m.

Wędznka podkreśla, że żeby zostać pilotem akrobacyjnym trzeba pokonać pewne szczeble, nauczyć się poszczególnych figur, a latanie w zespołach akrobacyjnych to już najwyższe wtajemniczenie. - Poza tym tam, w górze musimy mieć zaufanie do siebie - zaznacza radomski pilot.

Prezydent Radomia Andrzej Kosztowniak odwołał wszystkie imprezy towarzyszące Air Show i ogłosił do poniedziałku włącznie żałobę.  – Bardzo chciałem, by to Air Show różniło się od innych, by również w centrum miasta wiele się działo, by Radom tej nocy nie kładł się spać. Wypadek miał miejsce w chwili dużego rozluźnienia, gdy wydawało się że wszystko idzie bardzo dobrze – komentował sytuację na specjalnie zwołanej konferencji prasowej. Zapowiedział, że miasto zechce wesprzeć finansowo rodziny ofiar, a także zorganizuje koncert charytatywny na ich rzecz z udziałem gwiazd, które dziś nie mogły wystąpić. Taka wolę wyraził m.in. zespół IRA.

- Mam nadzieję, że ta katastrofa nie spowoduje odwołania kolejnych edycji Air Show, że Radom nadal będzie miał możliwość organizowania  pokazów – podkreślał Kosztowniak.