Pobiliśmy bolszewików na polu chwały
Tym razem historyk Przemysław Bednarczyk pisząc scenariusz widowiska "Na
polu chwały 1920" inspirował sie książką "Legionista i piłsudczyk”. To
wspomnienia radomianina mjr. Michała Tadeusza Brzęk-Osińskiego, który
był żołnierzem Pierwszej Kompanii Kadrowej i 1 Pułku Władysława Beliny
Prażmowskiego.
Autor scenariusza widowiska sięgnął także do historii Szwadronu
Radomskiego 11. Pułku Ułanów Legionowych. Ten wprawdzie nie brał udziału
w ważnych bitwach z bolszewikami, choćby warszawskiej, czy
radzymińskiej, ale jego losy posłużyły do pokazania kilku epizodów
wojskowych z tamtego okresu. Rozgrywały się one głównie na
południowo-wschodnim froncie walk, również w okolicach Lwowa. Przemysław
Bednarczyk przypomniał też, jak doszło do powstania szwadronu w
Radomiu. - Miasto było już wolne 2 listopada 1918 roku i wtedy mjr
Brzęk-Osiński przystąpił do tworzenia zwartego oddziału kawaleryjskiego.
Zgłaszali się do niego ochotnicy z całej Polski - mówił historyk.
Szwadron prezentował się okazale, mimo kurzu jaki wzbijały końskie
kopyta. Potem było pożegnanie z mieszkańcami, którzy rzucali pod nogi
ułanów wiązanki polnych kwiatów i szczególnie romantyczne z dziewczyną. A
później przede wszystkim: rżenie koni, wystrzały broni, szczęk szabel.
Nie zabrakło innych charakterystycznych scen: agitacyjnego wiecu
bolszewików, przejazdu sowieckiej taczanki z ciężkim karabinem Maxim,
wozu taborowego, niosących rannym pierwszą pomoc sanitariuszek.
Ci radomianie, których nie zmęczył ani kurz bitewny, ani chwilami palące
wręcz słońce korzystali także z innych piknikowych atrakcji: gier - w
paintballa i terenowych, jazdy terenowymi autami, oglądali stoiska z
bronią.
(bdb)
Wiecej zdjęć w Galerii