Pod blokiem jak na drodze

7 września 2010
Na drogach wewnętrznych, oznaczonych jako strefa ruchu, obowiązują od kilku dni te same przepisy co na trasach publicznych. W konsekwencji kierowcę może spotkać kara nie tylko za złe parkowanie, ale i za przekroczenie prędkości, czy brak dokumentów.

Parkujemy gdzie popadnie Za parkowanie samochodu na osiedlach, gdzie popadnie (w tym tarasowanie przejazdów i dróg pożarowych) kara 100 zł. Wszelkie przekroczenia prędkości i naruszenie dopuszczalnych limitów określonych w przepisach – mandat od 50 do 500 zł. Za blokowanie miejsc dla niepełnosprawnych na parkingach, w centrach handlowych dostaniemy mandat - 500 zł. Do tego koszty odholowania pojazdu. Za naruszanie osiedlowych stref ciszy – do 500 zł. Gdy zaparkujesz na trawniku - kolejna stówa. To przykłady. Od 4 września policja i straż miejska mogą karać za wykroczenia popełniane w strefach ruchu, które określane są drogami wewnętrznymi.

Zdanie wśród kierowców - i nie tylko - są oczywiście podzielone. Większość jednak pyta: gdzie parkować? - Pracuję długo, znacznie dłużej niż mój sąsiad urzędnik. Gdy podjeżdżam pod blok, wszystkie miejsca są oczywiście zajęte. Przyznaję, raz czy dwa zdarzyło mi się zostawić samochód w niedozwolonym miejscu, raz w ostatniej chwili uprosiłem Straż Miejską, by odstąpiła od zakładania blokady na auto. Z trudem je przeparkowałem. Więc może najpierw należałoby budować parkingi i podziemne garaże? - postuluje pan Ryszard, mieszkaniec Południa. 

(raa)

Co myślicie, co czujecie, gdy macie zaparkować samochód na osiedlu? Ja tęsknię na przykład za miotaczem ognia, wojnie światów, a także myślę o cudzie. Znalezienie wolnego miejsca, nawet w mniejszych miastach graniczy z takim właśnie cudem. Nie daj Boże okres świąt, czy komunii. Każdy skrawek jest do wykorzystania. Zdrowy rozsądek ogranicza się tylko do jednego: nie zarysować własnego auta. Jak zaparkuję na zielonym, czyli na trawce, gdzie akurat jest miejsce i ślady po parkującym wcześniej, to teraz dostanę mandat. Mogą samochód odholować i dochodzą dodatkowe koszty, bo stałem na drodze dla strażaków lub innych służb. Dotychczas na takich wewnętrznych drogach panował inny ład…, a dokładniej nieład. Panowała zasada: kto pierwszy, ten lepszy. Widziałem nawet specjalnie dociążone pachołki by ktoś inny nie zajął miejsca. Nawet prezydent Kosztowniak miał uznawał racje radomian i anulował wystawiane przez strażników mandaty, o czym opowiadał były komendant Kazimierz Czachor.

Pod hipermarketami lub na osiedlowych uliczkach mogliśmy gadać przez telefon, nie zapinać pasów lub na chama parkować na miejscu dla niepełnosprawnych. Niektórzy nawet obrzucali błotem tych ostatnich za to, że odważyły się delikatnie zwrócić uwagę. Policjanci rozkładali ręce, bo na takich wewnętrznych drogach mogli jedynie prosić, pouczać. Panowała (mimo znaków) wolna amerykanka. Dopiero, gdy ktoś kogoś zarysował, potrącił lub zabił, wkraczali z przepisami. Tak, było to chore i choroba trwała długo. W końcu szczepionka dotarła i mamy nowe zasady. Eureka! To znaczy, że możesz widzieć znak informujący, że wjeżdżasz na drogę osiedlową, wewnętrzną lub na teren parkingu większego lub mniejszego, ale za przewinienie tam uczynione zabulisz jak ojciec taryfikator przewiduje i punkciki także dostaniesz. Można powiedzieć: nareszcie!, Ale można też powiedzieć: dlaczego tak późno? I ważniejsze: czy nowelizacja przepisów, czyli ta szczepionka zaiste będzie skuteczna? Nikt logicznie myślący nie wpakuje się z brudnymi oponami na kopertę dla niepełnosprawnego, ale na trawkę lub każde inne wolne miejsce pod blokiem, niestety, raczej tak. Wszystko w oczekiwaniu na ruch zarządcy np. osiedla, który też czeka na szczepionkę, by móc wybudować dodatkowe miejsca dla szeroko rozumianej motoryzacji. A jak nie wybuduje, to powinna pomóc inna szczepionka - wyborcza. Wątpię.

Bartek Olszewski, RAA