
Na szczęście to tylko scenariusz ćwiczeń realizowanych dzisiaj w radomskiej Stacji Pogotowia Ratunkowego przy udziale wielu innych służb: ratowników ze straży pożarnej, straży miejskiej, wydziału zarządzania kryzysowego magistratu, a przede wszystkim sanepidu. - Ćwiczenia maja na celu przeprowadzenie symulacji, gdzie do pogotowia trafia zakonnik, który wrócił z misji w Liberii. Zanim przyjmie go lekarz czeka w kolejce z innymi pacjentami. Gdy lekarz pogotowia stwierdza, że jest podejrzenie zachorowania na chorobę wysoce zakaźną, np. wirusem ebola, natychmiast taka informacje przekazuje do państwowej inspekcji sanitarnej, a wtedy nasza sekcja epidemiologii podejmuje odpowiednie działania, informując o zdarzeniu m.in. prezydenta miasta. Taki pacjent jest "pakowany" do odpowiednio zabezpieczonych noszy i karetki, która musi spełniać takie wymagania, by osoby jadące z pacjentem nie były narażone na zakażenie. Pacjent jest odsyłany do szpitalnego oddziału zakaźnego na ul. Wolską do Warszawy - mówi dyrektor PSSE w Radomiu, dr Lucyna Wiśniewska.
Misjonarza bada dr Piotr Kowalski, dyrektor pogotowia, który akurat pełni dyżur. Dowiaduje się, że pacjent wrócił z Afryki, ma wysoką gorączkę, bolą go mięśnie, jest ogólnie "rozbity". Na pierwsze uwagi lekarza reaguje lekko je bagatelizując. - To chyba grypa - podejrzewa, ale doktor Kowalski nie zgadza się. Nakłada pacjentowi maskę, sam ubiera ochronny fartuch i także maskę, wkłada rękawiczki i dzwoni do sanepidu. - Najważniejszy jest wywiad, bo pozwala nam wszcząć podejrzenie, że mamy do czynienia z taka chorobą. oczywiście, my tego na miejscu - ani u nas, ani w stacji sanepidu - nie ma możliwości potwierdzenia tego podejrzenia. Trzeba wykonać wiele badań laboratoryjnych, które w przypadku chorób wirusowych są szczególnie skomplikowane do tego jeszcze czasochłonne. Dlatego my tylko możemy podjąć podejrzenie i wszcząć stosowne postępowanie, żeby ta choroba się nie rozszerzała - tłumaczy dr Kowalski.
Pacjent w komorze jedzie do Warszawy, natomiast wszyscy którzy mieli z nim styczność muszą przejść przez komorę dekontaminacyjną, gdzie służby ratownicze
usuwają i dezaktywują substancje szkodliwe.
Bożena Dobrzyńska