Pogłębił dół, bo pies był duży

22 lutego 2012
Chcieli zabić siekierą psa i wcale tego nie ukrywają. - Bo był chory - odpowiadali na pytania dziennikarzy wzajemnie się oskarżając. Wszystko to na korytarzu, bo sąd odroczył proces, a jednego z oskarżonych nakazał zabrać do aresztu.


 

Sąd odroczył proces 
- W ubiegłym roku mieszkańcy osiedla Akademickiego przerażeni zaalarmowali Straż Miejską i policję, bo zauważyli pokrwawionego psa. Potem okazało się, że ktoś chciał zabić amstaffa i była to próba zabójstwa na zlecenie - przypomina historię 4-letniego czworonoga Włodzimierz Suszyński z Radomskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Teraz Bruno, któremu udało się uciec oprawcom, znajduje się pod kuratelą Towarzystwa, jest też nadzieja, że wkrótce zdobędzie nowy dom.

Dziś w Sądzie Rejonowym miała odbyć się pierwsza rozprawa przeciwko Wacławowi W. i Sylwestrowi G. oskarżonym o próbę zabicia ze szczególnym okrucieństwem psa. Obaj mężczyźni zjawili się w sądzie i już odpowiadając na pytania dziennikarzy wyrażali pretensje pod własnym adresem. - Mówiłeś przecież '"ja go uderzę", bo pracowałeś w ubojni - mówił Sylwester G. do Wacława W. I dodał: - Przed śmiercią J. (konkubina - przyp. autorka) opowiadała przecież co zrobiłeś z pierwszym psem, Sabą - przypominał mężczyzna. Przyznał, że wyprowadził psa z domu kobiety, żeby go "uderzyć, normalnie zabić". - On sikał w domu. Był chory na uszy, na pysk. Na leczenie nie było pieniędzy. Właścicielka też była chora, a 27-letni chłopak wcale się nim nie opiekował. To ja chodziłem po śmietnikach, pod grille i szukałem dla niego jedzenia. Pies był zaniedbany - opowiadał Sylwester G. Zaznaczył, że dół dla zwierzęcia był już wykopany. - Pogłębiłem go, bo pies był duży - zaznaczył bez śladu jakichkolwiek emocji oskarżony. - Czy ja temu psu krzywdę zrobiłem? Na grzyby z nim chodziłem - przekonywał jakby niczego nie rozumiejący mężczyzna.

Policja zabrała oskarżonego Proces jednak się nie rozpoczął. W ocenie sądu wysłuchanie obu oskarżonych było niemożliwe, ponieważ istniało podejrzenie, że jeden z nich jest pod wpływem alkoholu. Wezwani policjanci po badaniu alkomatem stwierdzili, że Sylwester G. ma 2, 2 promila alkoholu w organizmie. Sąd uznał, że to naruszenie porządku i nałożył na oskarżonego siedmiodniowy areszt. Mężczyzna trafił do niego wprost z sali sądowej.

Rozprawa została odroczona do 4 kwietnia.

Włodzimierz Suszyński zapowiedział, że Towarzystwo zajmie się także ujawnioną przez oskarżonych historią Saby.

Bożena Dobrzyńska