Powaga przewodniczącego Wójcika

5 kwietnia 2011
Prymaprylis, wręcz błogosławię ten dzień! Jest niczym sprawdzian dla tego co nosimy na karku. Możemy ocenić naszą zdolność np. do logicznego myślenia czytając, słuchając czy oglądając żarty wciskane nam przez innych. Ten dzień jest jak test. Albo nam nie do śmiechu, bo a nuż jakieś ziarno prawdy kiełkuje w dowcipie albo z „ziarna” parskamy śmiechem.

jedno z niewielu zdjęć, na których przewodniczący się nie śmieje
Po moim tekście śmiechem nie buchnął a uważam, że powinien, przewodniczący Rady Miejskiej Dariusz Wójcik. - Z wami nie rozmawiam – odburknął mojej szefowej. Pan przewodniczący moim zdaniem często burka zza wielkiego stołu gdy przewodniczy Radzie Miejskiej. To nic złego, mnie też się zdarzy coś mamrotać pod nosem. Nie raz widziałem jak zachowanie pana przewodniczącego kwitowanie jest uśmiechem i wirtualnym machnięciem ręki bądź kąśliwym żartem. Sami możecie się przekonać wybierając się na sesję. Takiego mamy przewodniczącego bo wybrali go radomianie i radni. Pięknie i przystojnie prezentował się na reklamowych ulotkach i w telewizyjnych spotach. Daleko mu do np. marszałka Stefana Niesiołowskiego. To wyraźnie inna liga, nie tylko partyjna dlatego też Panu Wójcikowi życzę laski marszałkowskiej!

Ale wróćmy do dnia pierwszego kwietnia. Już podczas niego od przedstawicieli PiS słyszałem, że pan Wójcik jest oburzony naszym "ziarnem". Odebrałem te opinie jako żart. Nawet lepszy od mojego. Niestety myliłem się, przewodniczący, którego pamiętałem z uśmiechu jaki serwował nie raz dziennikarzom najwyraźniej wściekł się na mnie. Efekt: do nas się nie odzywa a ja chyba muszę omijać majestat przewodniczącego szerokim łukiem (najlepiej przez Szczecin) by... właśnie co? By na kolanach przemierzyć i odcierpieć wstawkę o wymyślonych imprezach bunga bunga? Są uczynni, którzy nam donieśli, że to właśnie o to poszło Panu Przewodniczącemu! Az mnie ciarki przeszły! To może w moim żarcie jest jakieś ziarno prawdy? Swoim majestatem i powagą sam daje pan do zrozumienia, że „sprawie” może warto się przyjrzeć dokładniej?

Daleki jestem od takowego sprawdzania. Żeby było śmieszniej to pewnie Pana i wielu zaskoczę, będę pierwszym dziennikarzem który popiera hulanki i swawole z uśmiechem na ustach a nie kijem w dłoni i maksymalna ilością procentów w głowie. Obojętnie, czy radnych, czy urzędników, czy ufoludków, czy kogo byśmy tam nie wskazali. Toż to idzie o moje i Pana i nas radomian dobro: o nasze emerytury a dokładniej, o to kto na nie zarobi!

Panie Przewodniczący, jestem daleki od pouczania wybrańca narodu więc bardzo delikatnie, niczym uniżony wyborca patrzący na pana wypastowane obuwie mam propozycję. Może zamienimy bohaterów w moim tekście. Zamieńmy imię i nazwisko - Pana na moje. Ja nie mam nic przeciwko. Mogę być bohaterem bunga bunga, być właścicielem chaty w Skaryszewie czy jak to zwał. Mnie to nie przeszkadza. Dlaczego? Dlatego, że nie czuję się adresatem takiego tekstu i parskam śmiechem czytając takowe wymysły podczas prymaprylis.

Nad szyją mamy głowę a w niej coś, od czego wiele zależy. Między innymi dystans. Robi Pan użytek ze swego rozumu jak każdy z nas. Wrzuca Pan wsteczny na widok portalu mojradom.pl – cóż Pana sprawa. O wieściach z Rady radomianie i tak przeczytają w naszym informacjach. Z Pana, czy bez Pana embarga. I bez tego wiemy, (co nie raz Pan podkreśla), że zawsze będzie Pan głosować „za” uchwałami pana prezydenta Kosztowniaka.

Bartek Olszewski