Powstańcy znowu pobici

Do wsi wkraczają rosyjscy Kozacy, bo wcześniej wytropili, że zatrzymał się tu powstańczy oddział partyzancki. Ale wojacy są czujni: do zagrody wpada zwiadowca z okrzykiem: Moskale! W pośpiechu formują szyki, by sposobić się na przyjęcie wroga. Tymczasem od strony Wierzbicy nadjeżdża patrol kozacki, widząc powstańców, rzuca się za nimi w pościg. W akcji biorą udział także strzelcy, kosynierzy, kolumna rosyjskiej piechoty. To wtedy ginie jeden z bohaterów Powstania Styczniowego na ziemi radomskiej kpt. Samuel Bielański. Ale to nie koniec - karna ekspedycja wpada do wsi, wyciąga z zagród kobiety i mężczyzn. Ci ostatni mają już na rękach kajdany, wkrótce trafią na Sybir. Podpalona przez Moskali wieś płonie...
Organizatorzy tegorocznej inscenizacji wydarzeń z czasów Powstania
Styczniowego, które po raz czwarty odbyło się na terenie Muzeum Wsi
Radomskiej, zaprezentowali dwa epizody z 1863 i 1864 roku. Jak
podkreślał Przemysław Bednarczyk, autor scenariusza i reżyser widowiska
- autentyczne. Jeden z nich to właśnie typowa powstańcza zasadzka prowadzona
przez partyzantów, druga potyczka we wsi Lipa pod Głowaczowem.
Ta druga to już niemal regularna bitwa z Moskalami. Pierwszy atak wroga powstańcy odpierają kosami i bagnetami, jednak przewaga ogniowa i liczebna Rosjan uniemożliwia przedarcie się Polaków na prawym skrzydle zostaje udaremniona i kończy się potyczką z Kozakami. Drugi atak piechoty odparty. Moskale osaczają broniących się Polaków, którym zaczyna się kończyć amunicja. Cichną karabinowe salwy powstańców. Słychać tylko "ojcze nasz" z ust tych, którzy czekają na ostateczny atak Rosjan. Ledwo wybrzmiewa "amen", a Rosjanie z dzikim wrzaskiem ruszają do ataku. Krótka i gwałtowna walka kończy się zagładą oddziału. Trzeba jeszcze tylko pogrzebać ciała, na polu bitwy zjawia się ksiądz, bliscy zabitych zabierają ich na wóz i odjeżdżają w stronę lasu.
W inscenizacji w skansenie wzięło udział około 200 "aktorów" - członków historycznych grup rekonstrukcyjnych niemal z całego kraju, młodzież z "Czachowskiego" i "Kochanowskiego", klubu jeździeckiego "Cwał". Publiczność - mimo wietrznej, niesprzyjającej pogody - dopisała.
Wiecej zdjęć w: Galerii