Prawo i Sprawiedliwość tolerowało korupcję w Radomiu? Politycy komentują dziennikarskie śledztwo

30 sierpnia 2018

– Być może Radom to będą Starachowice Praw i Sprawiedliwości – tak lider Partii Razem Adrian Zandberg skomentował podczas konferencji prasowej w Radomiu dziennikarskie śledztwo Gazety Wyborczej i Radia Zet, które ujawniło korupcyjny układ w mieście za czasów rządów Andrzeja Kosztowniaka. Były prezydent oświadcza, że artykuł jest elementem brudnej kampanii wyborczej. Zapowiada skierowanie sprawy do sądu.

 
Adrian Zandberg wzywa Kaczyńskiego do zabrania głosu

Adrian Zandberg wzywa Kaczyńskiego do zabrania głosu

  - To, że w Radomiu struktury Prawa i Sprawiedliwości są przegniłe, to że jest tu realny program korupcji nie jest tajemnicą dla nikogo. Natomiast to, co ujawniło dzisiaj Radio Zet i Gazeta Wyborcza jest jednak wstrząsające. Mówimy o kryciu korupcji na najwyższych szczeblach władzy, mówimy o politycznym wpływie na służby, które kończą się tak, że koledzy polityczni tych, którzy na czele tych służb stoją, nie dostają zarzutów, a materiały zebrane przez służby nie zostają wykorzystane do tego, aby prokuratura w oparciu o nie zarzuty postawiła - mówi Adrian Zandberg. Lider Partii Razem zaznacza, że pół godziny drogi od Radomia leżą "słynne Starachowice". - A to od afery starachowickiej rozpoczął się upadek Leszka Millera. Ja czytając dzisiaj te informacje o kryciu korupcji w Radomiu, o parasolu roztaczanym przez lokalnego barona Prawa i Srawiedliwości pana Suskiego nad tym polityczno-rodzinnym układem, który wstrząsnął Radomiem, pomyślałem, że być może Radom to będą Starachowice Prawa i Sprawiedliwości - porównuje Zandberg. Powołując się na publikację w Gazecie Wyborczej zaznacza, że CBA od 2016 roku prowadziło akcję "Pierwszak" i w wyniku tych działań operacyjnych udało się rozpracować grupę w radomskim urzędzie miasta, która "była po prostu skorumpowana". - To się działo za rządów byłego prezydenta, którego nie wiem, czy już nie powinniśmy określać mianem Andrzeja K., czy używać pełnego imienia i nazwiska - twierdzi polityk Partii Razem. Zandberg zaznacza, że mowa jest tu o ustawianiu za łapówki przetargów dotyczących potężnych publicznych pieniędzy i porażających łapówkach. - Te samochody przekazywane do nieodpłatnego użytku, domy budowane w zamian za podejmowane decyzje, to są sprawy zupełnie skandaliczne - ocenia lider Partii Razem. Dodaje, że chodzi również o tuszowanie afery korupcyjnej przy pomocy CBA. - To jest niewyobrażalny skandal, który podważa zaufanie Polaków do własnego państwa. Krycie partyjnych kolegów, blokowanie śledztw, żeby ich chronić, lokowanie ludzi uwikłanych w sprawę korupcyjną na ważnych stanowiskach politycznych, to nie są sprawy prywatne, to nie są sprawy partyjne i Polacy mają prawo wiedzieć, co o tej operacji wiedział Jarosław Kaczyński! - twierdzi Adrian Zandberg. Wzywa prezesa PiS, by publicznie, w niedzielę na najbliższej konwencji Prawa i Sprawiedliwości wypowiedział się w tej sprawie. - Co wiedział o korupcji w Radomiu i co wiedział o roli posłów PiS? Bo jeśli to jest prawda, co pokazało dziennikarskie śledztwo, to posłowie Kosztowniak i Suski powinni już dawno pożegnać się z mandatami i wylecieć z partii. Dlaczego tak się nie stało? Czy PiS coś w tej sprawie ukrywa? - docieka Znadberg. Andrzej Kosztowniak wydał oświadczenie, w którym napisał: "W życiu prywatnym i zawodowym kieruję się uczciwością, rzetelnością i prawem. Dzisiejsze medialne doniesienia Gazety Wyborczej na mój temat to zlepek kłamstw i pomówień. Przed sądem będę bronił swojego dobrego imienia. Ci, którzy mnie oczerniają już wiele razy musieli przepraszać! Ten materiał jest elementem brudnej kampanii wyborczej i ma jeden cel: oczernić mnie i moich kolegów z PiS!". Bożena Dobrzyńska  
Tags