Prezydent Komorowski o podpalaniu i zakładaniu komitetów, o Czerwcu ’76 i KOR-ze

21 listopada 2013
- Gdy byłem w waszym wieku, byłem bardzo radykalny. Pierwszy raz dostałem milicyjną pałką w pierwszej klasie liceum, w 1968 roku.  Pierwszy raz zostałem aresztowany na pierwszym roku studiów. I myślałem wtedy, że będę podpalał komitety. Dopiero później zgodziłem się z Jackiem Kuroniem, że trzeba je zakładać – opowiadał prezydent Bronisław Komorowski na UTH w Radomiu.


 

Prezydent przed kamienicą na Moniuszki 12Aula UTH wypełniła się po brzegi; przyszli nie tylko uczniowie radomskich szkól i studenci, ale także pracownicy uczelni. Tematem  nietypowej lekcji były wydarzenia Czerwca 1976 roku w Radomiu. O tym, jak one wyglądały opowiadał Tadeusz Ślifirczyk. Miał wtedy 25 lat, pracował w Radoskórze. Milicja zgarnęła go jednak nie podczas samej manifestacji, ale dopiero wieczorem na ul. Żeromskiego. – Twierdzili, że podpaliłem jelcza. Zawieźli do aresztu na Malczewskiego, po pięciu dniach przewieźli na komendę na Kilińskiego. Za każdym razem przepuszczali nas przez ścieżki zdrowia. Potem, nie chcieli mnie przyjąć ponownie do pracy. Nie pracowałem trzy miesiące – wspominał.

 

2O pomocy dla radomskich robotników po czerwcu 76 roku opowiadała Agnieszka Wolfram- Zakrzewska, która w działalność opozycyjną  zaangażowała się mając 18 lat. – W Komitecie Obrony Robotników byłam – tak jak pan prezydent Komorowski „tajniakiem” . Otrzymywaliśmy adresy pokrzywdzonych radomian i przyjeżdżaliśmy tutaj z pomocą – materialną, żywnościową. Staraliśmy się też zbierać relacje od uczestników na temat wydarzeń – mówiła. Podkreślała, że ona i jej koledzy trafiali do bardzo biednych rodzin. – Często nie byli to nawet uczestnicy strajku, ani żadni chuligani, którzy demolowali sklepy. Ot, po prostu zostali zgarnięci do milicyjnej suki z ulicy i skierowani pod sąd - tłumaczyła. Dodała, że w Radomiu była "ogromna bieda i potworne represje".

 

2Jako osoby bardzo zaangażowane w pomoc robotnikom – także tę prawną – Wolfram -Zakrzewska wymieniała też „gwiazdy opozycji” – Halinę Mikołajską, Ankę Kowalską, mecenasów Siła-Nowickiego i Jana Olszewskiego.

 

2Prezydent Komorowski także przypomniał swoją opozycyjną kartę. – O powstaniu KOR-u dowiedziałem się chyba z prasy austriackiej; byliśmy wtedy z moją narzeczoną, obecnie żoną, właśnie w Austrii, gdzie zarabialiśmy na nasze przyszłe mieszkanie. Ja byłem pomocnikiem kelnera, ona pomocnikiem kucharza. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się u mojej rodziny w Wałbrzychu. Gdy wysiedliśmy o czwartej rano z pociągu ogarnęło mnie ogromne poczucie beznadziejności: zobaczyłem szare miasto, kobiety stojące od świtu w kolejkach, by kupić coś mężom- górnikom na kanapkę do pracy... I pomyślałem, że to się nigdy nie skończy – zapewniał prezydent.

 

2Bronisław Komorowski podkreślał, że ogromną wartością Czerwca ’76 roku i Zwłaszcza KOR-u było to, że doszło do porozumienia pomiędzy robotnikami, a elitą opozycji, która się wówczas krystalizowała. – 1976 rok przełamał tę nieufność, która miała miejsce i w marcu 1968 w Warszawie, i w 1970 roku na Wybrzeżu – twierdził. – Była wtedy wspólnota losu i działania – dodał. Jego zdaniem, Czerwiec '76 roku dał początek tworzeniu się ogromnemu ruchowi "Solidarności".  

 

2Prezydent udał się także w krótką podróż sentymentalną na ul. Moniuszki. Tu, pod numerem 12, mieszkała jego ciotka Ziuta Majewska. – Było to jej fałszywe nazwisko, bo naprawdę nazywała się Komorowska, ale to że się nim nie posługiwała wynikało z jej bardzo skomplikowanych losów. Gdy więc po 1976 roku przyjeżdżałem do Radomia miałem gdzie spać, co zjeść. Poznałem tutaj wspaniałych ludzi jak Jana Rejczaka, późniejszego wojewodę radomskiego, czy panią Krystynę Dzierżanowską (latach 90. przewodnicząca rady miejskiej w Radomiu – przyp. autorka) – wspominał Bronisław Komorowski.

 

2Prezydent przypomniał też historię, gdy na ul. Moniuszki zjechały milicyjne samochody. – Myśleliśmy, że to obława na nas, a okazało się, że milicjanci przyjechali do pobliskich konsumów… - śmiał się.

 

2

 

Bożena Dobrzyńska