Prezydent nie był szantażowany – potwierdza sąd
Decyzja sądu, która zapadła 14 kwietnia br., jest odpowiedzią na zażalenie Kosztowniaka, który nie zgadzał się z postanowiemniem Prokuratury Rejonowej Radom-Wschód o umorzeniu. - Sąd uznał, że zachowanie osoby, która dokonała nagrań nie wyczerpuje znamion art. 191 par. 1 kodeksu karnego. Mówi on, że kto stosuje groźbę bezprawną w celu zmuszenia innej osoby do określonego działania, zaniechania lub znoszenia podlega karze pozbawiania wolności do lat trzech - informuje rzeczniczka Sądu Okręgowego w Radomiu Justyna Mazur.
Przypomnijmy: Paweł Stępień rozmowę z Kosztowniakiem nagrał we wrześniu 2009 r. w hotelu Wsola; byli przy niej obecni także ówczesny wiceprezydent Robert Skiba i prezes Administratora. W kwietniu 2010r., kiedy został w nagłym trybie odwołany z zarządu Administratora, miał żądać od prezydenta wycofania dymisji (złożył także doniesienie do prokuratury o nieprawidłowościach w Administratorze, którego efektem są zarzuty postawione prezesowi spółki Karolowi F. Sprawa niebawem wejdzie na wokandę Sądu Rejonowego). A jeśli by się tak nie stało, groził ujawnieniem taśm. Prezydent uznał to za szantaż i zgłosił sprawę do prokuratury. Ta ją umorzyła, a teraz sąd przyznał jej rację.
- Sąd uznał, że motywem działania osoby, która dokonała nagrań nie była niewątpliwie obroną społecznego interesu i groźbą bezprawną w rozumieniu art. 115 kodeksu karnego, czyli taką, która jest groźbą spowodowania postępowania karnego lub rozgłoszenia wiadomości uwłaczającej czci zagrożonego lub jego osoby najbliższej - tłumaczy sędzia Mazur. I dodaje, że taka interpretacja wynika z nowego brzmienia (obowiązującego od 8 czerwca 2010 r.) art. 213 par. 2 kodeksu karnego. Zgodnie z nim nie popełnia przestępstwa (określonego w art. 212 par. 1 lub 2) kto publicznie podnosi lub rozgłasza prawdziwy zarzut dotyczący postępowania osoby pełniącej funkcję publiczną lub służący obronie społecznie uzasadnionego interesu". Rzeczniczka sądu przypomina, że wszystkie osoby uczestniczące w rozmowie były osobami publicznymi.
Sąd uzasadnia również, że treść rozmów nagranych przez Stępnia jest utrwalona w formie cyfrowej i brak jest podstaw do twierdzenia, aby dokonywano w niej zmian. - Dokument wiernie oddaje przebieg rozmowy, w tym także słownictwo, a więc był obiektywnie prawdziwy - cytuje stanowisko sądu Justyna Mazur. I dalej: a skoro dokument był prawdziwy, dotyczył osoby publicznej, należy uznać, że niezależnie od motywów jego działania zachowanie jego stanowiło kontratyp art. 213 kodeksu karnego, a co za tym idzie, jego groźba nie była groźbą bezprawną.
Bożena Dobrzyńska