Prokuratura ustala, kto pobił małe dziecko

27 października 2011
Sprawą chłopczyka, który w wyniku pobicia stracił wzrok i słuch, zajmie się Prokuratura Rejonowa Radom-Zachód. Wszczęła ona postępowanie z art. 156, par. 1 Kodeksu karnego, czyli o spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

 

Kto pobił niemowlę? Jak pisaliśmy, u chłopczyka, który znajduje się teraz w Centrum Zdrowia Dziecka, dwukrotnie stwierdzono zespół dziecka maltretowanego. Ale mimo to po pierwszym pobycie w  szpitalu, Sąd Rodzinny w Radomiu pozwolił, by czteromiesięczne wówczas niemowlę wróciło do domu. Dopiero we wrześniu, gdy sytuacja się powtórzyła, zdecydował o umieszczeniu dziecka w rodzinie zastępczej. Po dwóch tygodniach pobytu w placówce chłopczyk stracił przytomność, a lekarze wykryli u niego krwiaka mózgu. Dziecko przeszło operację: nie widzi i nie słyszy.

Czy do tej tragedii mogło nie dojść? Dyrektor Ośrodka Interwencji Kryzysowej w Radomiu Włodzimierz Wolski jest przekonany, że tak, a kardynalny wręcz błąd popełnił sędzia, który pozwolił by niemowlę, u którego stwierdzono zespół dziecka maltretowanego, wróciło do domu.  

Jak się okazuje sytuację znała radomska policja.- W czerwcu radomski szpital nie powiadomił nas o problemie. Dowiedzieliśmy się o nim dopiero, gdy Instytut Matki i Dziecka w Warszawie powiadomił tamtejszą policję - mówi nam Justyna Leszczyńska z radomskiej KMP.  Jak dodaje, od tamtej pory radomscy policjanci wielokrotnie wraz z pracownikiem MOPS-u odwiedzali rodzinę, rozmawiali z sąsiadami. - Ci mówili, że dziecko jest bardzo kochane, zadbane i że matka nie ma problemów z konkubentem - zapewnia Leszczyńska. Zdaniem policji, nie było podstaw, by wszczynać postępowanie karne przeciwko komukolwiek. -  Dopóki nie ma sprawcy, nie można tego zrobić - przekonuje Leszczyńska. Wyjaśnia, że sąd nie informował policji o przebiegu sprawy.

- Policja nie jest od tego, by robić z MOPS-em wywiady środowiskowe - oburza się Wolski. Twierdzi, ze powinna wszcząć postępowanie, które by wyjaśniło okoliczności, w jakich doszło do urazów u dziecka. - Ma ono przecież opiekuna prawnego, który jest odpowiedzialny za nie. Należało sprawdzić w wyniku czego powstały zmiany w mózgu u czteromiesięcznego wtedy chłopczyka: czy spadł, czy był bity, czy szarpany, a nie przeprowadzać rozmowy z sąsiadami! - łapie się za głowę Wolski.

Sprawą po publikacjach w mediach zajęła się Prokuratura Rejonowa Radom-Zachód.

- Najpierw ustalimy przebieg zdarzenia i kto przyczynił się do powstania u dziecka krwiaka. Potem podejmiemy następne kroki - tłumaczy szef prokuratury Andrzej Alberski.

Bożena Dobrzyńska