Prokurator żąda po 25 lat więzienia dla oprawców Dominika (aktualizacja)

30 czerwca 2015

Kary 25 lat więzienia domaga się prokuratura dla Szymona F. i Mateusza R. oskarżonych o usiłowanie zabójstwa Dominika B., który został skatowany dwa lata temu pod Grójcem. Dziś Sąd Okręgowy w Radomiu przez około dziewięć godzin rozpatrywał okoliczności sprawy.

.

300615sad12 Przypomnijmy: we wrześniu 2013 r. pracujący na czarno pod Grójcem 22-letni wówczas Dominik B. z Katowic upomniał się o zaległą pensję. Wtedy został wywieziony do lasu, zaatakowany i ciężko raniony. Jak się później okazało, dostał tasakiem kilka ciosów: w kark, głowę i ręce. Niemal stracił palce prawej dłoni. Napastnicy kazali mu kopać dla siebie dół. Dominika znaleźli przypadkowi kierowcy przy krajowej "siódemce" w Podolu pod Grójcem, dokąd udało mu się samodzielnie dotrzeć. Oskarżeni w sprawie są Szymon F., były pracodawca i Mateusz R., z którym pracował i także mieszkał. Podczas dzisiejszej rozprawy w Sądzie Okręgowym w Radomiu przesłuchano czterech świadków oskarżenia: wszyscy są policjantami zatrudnionymi w Komendzie Powiatowej Policji w Grójcu i uczestniczyli w wizji lokalnej na miejscu tragicznego zdarzenia. Sąd dociekał w jakich okolicznościach ujawniony został tasak, którym raniono Dominika i jak został zabezpieczony przez ekipę policjantów. Funkcjonariusze kolejno zgodnie twierdzili, że tasak z pobliskiego stawu w Zalesiu Dolnym wydobyli wezwani na miejsce strażacy i że został on włożony do papierowej torby. Tymczasem oskarżony Szymon F. opowiadał, że policjanci włożyli mokry jeszcze tasak do reklamówki, w której wcześniej znajdowały się kupione przez nich w sklepie i zjedzone, pieczone kurczaki. Obrońca pytał, pytał i składał wnioski Najwięcej wątpliwości dotyczących przebiegu wizji lokalnej miał obrońca Szymona F. Mecenas Andrzej Werniewicz pytał świadków m.in. o to, przy pomocy jakiego narzędzia strażacy wydobyli tasak, czy mieli na sobie rękawiczki, ile czasu trwała cała operacja. Adwokat chciał wiedzieć, czy jeden ze świadków wie jak należy zabezpieczyć narzędzie wyjęte z wody, aby można było wyizolować z niego kod DNA (policjant nie wiedział, a na pytanie, czy jego koledzy wiedzą, odpowiedział, że nie wie tego). Mec. Werniewicz sprawdzał - pokazując ilustracje obuwia policyjnego - czy świadek takie nosi, bo na miejscu zdarzenia stwierdzono ślady takich butów, ale zostały one zadeptane. Policjant zaprzeczył, by kiedykolwiek miał "na wyposażeniu", albo prywatnie takie obuwie. Adwokat oskarżonego miał również zastrzeżenia do sposobu rejestrowania wizji lokalnej. Pytał świadków do kogo należała kamera, czy obsługiwał ją na pewno policjant, czy ktoś postronny. - Wizja była przeprowadzona w sposób karygodny, wszyscy szli na skróty - zarzucał mec. Werniewicz. Adwokat składał też kolejne wnioski: a to o przesłuchanie policjanta, który jest na misji za granicą, a to o przeprowadzenie ekspertyzy pozasądowej, która miałaby potwierdzić jego przypuszczenia, że współoskarżony Mateusz R., nie mógł złożyć samodzielnie - zapisanych w aktach śledztwa - zeznań. Wszystkie wnioski, ogłaszając co rusz to przerwy - sąd oddalał. Agresja bez okoliczności łagodzących Po południu strony wygłosiły mowy końcowe. - Oskarżeni działali według ustalonego planu. To była agresja bez okoliczności łagodzących. Oskarżeni konsekwentnie dążyli do pozbawienia życia pokrzywdzonego, a tylko ich nieudolność sprawiła, że Dominik B. żyje. Należy docenić to, że Mateusz R. przyznał się do winy - mówiła prokurator.  Zwróciła uwagę na cynizm Szymona F. i zdemoralizowanie oskarżonych. - Czym pokrzywdzony zasłużył sobie na śmierć? Tym, że upomniał się o wynagrodzenie? - pytała. Oskarżyciel posiłkowy reprezentujący Dominika B. domagał się 25 lat więzienia dla Szymona F. i 12 dla Mateusza R., a także 500 tys. zł od obu oskarżonych. -  Ta kwota jest adekwatna biorąc pod uwagę rozmiar cierpienia fizycznego i psychicznego pokrzywdzonego, ból jego rodziny, traumę, która będzie towarzyszyła Dominikowi do końca życia. Nie wiadomo, czy całkowicie odzyska sprawność w rękach - uzasadniał. Mowa końcowa obrońcy Szymona F. trwała trzy godziny. Adwokat przekonywał sąd m.in., że "nie ma żadnych dowodów, że oskarżony był na miejscu". - Świadkowie mówili, że tylko podwiózł Dominika B. i Mateusza R. - zapewniał Andrzej Werniewicz. Obrońca Mateusza R. wniósł o zmianę kwalifikacji czynu z usiłowania zabójstwa na spowodowanie ciężkiego uszkodzenia ciała i zaproponował pokrzywdzonemu rekompensatę w wysokości 50 tys. zł. Mateusz R. ponownie przeprosił za swój czyn i poprosił sąd o łagodny wymiar kary. Szymon F. konsekwentnie nie przyznawał się do winy. Sąd ogłosi wyrok na posiedzeniu 3 lipca. Bożena Dobrzyńska  
Tags