Przy owalnym stole o Radomiu
Do udziału w pracach - jak go nazwano - zespołu roboczego - prezydent Andrzej Kosztowniak zaprosił wszystkich parlamentarzystów, w tym eurodeputowanych, przedstawicieli samorządu Mazowsza, radnych sejmiku wojewódzkiego i miejskich Radomia. Już sam fakt, że spotkanie trwało trzy godziny prezydent uznał za dobry znak. - Przede wszystkim jest konsensus, zgoda by nie były to tylko hasła i deklaracje o współpracy - przekonywał dziennikarzy na konferencji prasowej.
Prezydent przedstawił swoim gościom listę najważniejszych dla miasta projektów, za którymi trzeba lobbować, m.in. w komisjach sejmowych przed ostatecznym uchwaleniem budżetu państwa. Wśród nich są: cywilne lotnisko, infrastruktura drogowa (modernizacja m.in. ul. Słowackiego, Wojska Polskiego, Żółkiewskiego), budowa szkoły muzycznej i pawilonu ginekologiczno-położniczego, obwodnicy południowej.
Zdaniem Marka Suskiego (PiS) po raz pierwszy w Radomiu rysuje się możliwość współpracy na rzecz regionu, przy zachowaniu podziałów politycznych. Sporo optymistycznych sygnałów wynosi ze spotkania także Marek Wikiński (LiD). - Pomiędzy Urzędem Miasta a Urzędem Marszałkowskim skończy się pisanie listów, a zacznie rozmowa - komentował. Prosił też, by: "spuścić zasłonę milczenia" na przeszłość, kiedy to dominowały animozje personalne, bo: "pracy jest dużo, a zaniechań wiele". Radość z tego, że prezydent zmienił "styl kontaktowania się z marszałkiem" wyraził też członek Zarządu Województwa Mazowieckiego Piotr Szprendałowicz. I tylko Radosław Witkowski (PO) wrzucił do tego miodu łyżkę dziegciu. - To była czysta kurtuazja. Nie dowiedziałem się dziś niczego nowego - zapewniał, choć wyraził chęć uczestniczenia w pracach gremium. - Nic nas nie dzieli panie prezydencie - zwrócił się do Andrzeja Kosztowniaka . - Choć pan wychowywał się po jednej, a ja po drugiej stronie płotu Radomiaka. Prezydent nie zaprzeczył odwdzięczając się słowami: "panie pośle Radku".
Fot.: Marian Strudziński