Radni uchwalili dietetyczny budżet
Podczas dzisiejszej sesji Rady Miejskiej poświęconej uchwaleniu najważniejszego dla miasta dokumentu padło wielu słów jakby z innej, niż gospodarcza i fiskalna dziedziny. Najwięcej - z gastronomii i zdrowego żywienia. Zaczął Jakub Kowalski, szef klubu PiS w radzie, który twierdził, że projekt budżetu przedłożony przez prezydenta Andrzeja Kosztowniaka "nie jest dziurawy jak durszlak, nie jest też jak rozdmuchany balon". - Nie będzie to chudy rok, ale też nie rozpasły. Przechodzimy na zrównoważoną dietę - porównywał. Dodał, że pod względem inwestycyjnym budżet jest spokojny. - To będzie dobry czas, by przygotować wnioski i dokumentacje na przyszłe lata - argumentował.
Szef klubu SLD Zenon Krawczyk podkreślał jednak, że nie jest to budżet nastawiony na rozwój. - Jak można mówić o diecie, skoro przejadamy pieniądze. Tu żadnej diety nie można zobaczyć, bo miasto jest zadłużone, a prognozy spłat zadłużenia pokazują, że będziemy się zadłużać jeszcze bardziej. Kto poniesie największe obciążenia? - pytał. I wskazywał: m.in. służba zdrowia, która bez remontów placówek nie będzie mogła zawierać kontraktów z NFZ. Nie przewidziano także budowy mieszkań socjalnych.
Kazimierz Woźniak (Radomianie Razem-Kocham Radom) podsumował krótko, także w "dietetycznym" stylu: "Po tłustych latach nadchodzą chude", a Piotr Szprendałowicz (PO) w tym samym tonie uzupełnił, że przy realizacji prognozy finansowej, która jest dokumentem towarzyszącym budżetowi "Radom czeka anoreksja".
Jakub Kowalski wielokrotnie też powtarzał, że koalicja wyciągnęła rękę do opozycji, bo w autopoprawce do projektu uchwały budżetowej znalazły się pozycje, o wpisanie których opozycja zabiegała. Wiesław Wędzonka (PO) odpowiadał, że choć ceni sobie ten gest, to jednak konsultacje nad projektem powinny jego zdaniem zacząć się znacznie wcześniej, jeszcze w końcówce kadencji poprzedniego samorządu. Dodał, że ręka PiS została wyciągnięta nie do opozycji, ale do 55 proc. radomian, których ona reprezentuje. Zenon Krawczyk wskazywał jednak także na plusy budżetu. - Chcieliśmy mu nadać "ludzką twarz", dlatego wnioskowaliśmy o wpisanie czynów społecznych przy budowie dróg. Ale chcemy też wiedzieć jakie działania miasto zamierza podjąć, aby opracować m.in. strategię mieszkalnictwa - wyjaśniał.
Jakub Kluziński (Radomianie Razem-Kocham Radom) konkludował, że ograniczenia budżetowe wynikają "nie ze świadomej polityki, ale konieczności". - Budżet nie odpowiada na najważniejsze potrzeby miasta - tworzenia miejsc pracy. W sprawie inwestycji drogowych od czterech lat czekamy na opracowanie programu, który odpowie na pytanie, dlaczego budujemy takie drogi a nie inne - wyliczał.
Prezydent Andrzej Kosztowniak gorąco dziękował swoim kolegom z koalicji za poparcie budżetu. Tłumaczył, że jego kształt to także wypadkowa decyzji samorządu województwa i rządu. - To będzie trudny rok - przyznał. Zadeklarował, że chce rozmawiać z opozycją, by minimalizować koszty społeczne trudnych decyzji.
Co się zmieniło w budżecie?
Po autopoprawce wniesionej przez prezydenta zmieniają się podstawowe pozycje budżetu. Dochody wyniosą 891 621 400 zł, a wydatki 890 394 765 zł. Nadwyżka budżetowa to nie - jak wcześniej przewidywano ok. 3,5 mln zł - ale 1 226 635 zł. To właśnie jej kosztem, a także rezygnacji z przebudowy placu z fontannami przy deptaku (o czym już pisaliśmy tutaj) , która miała kosztować 3 mln zł, postanowiono wydać 500 tys. zł na termomodernizację gimnazjum nr 12 przy ul. Kruczej, tyle samo przeznaczyć na budowę kanalizacji sanitarnej w ramach czynów społecznych i 2 250 tys. zł na remont ulic również "czynowych". Milion złotych pójdzie na budowę parkingu przy dworcu PKP w systemie "Parkuj i jedź" i 499 tys. zł na budowę zatok do kontroli drogowej ciężarówek i autobusów.
Bożena Dobrzyńska