Radom to nie Birma i nie Chiny, czyli strategia miasta

Strategię miasta na lata 2008- 20 opracowała na zamówienie magistratu firma WYG International, gmina zapłaciła za dokument 43 tys. zł. Będzie on obowiązujący po przyjęciu go przez Radę Miejską; ma stanowić m.in. podstawę do ubiegania się przez miasto o fundusze unijne.
Wnioski można było kierować za pośrednictwem strony internetowej miasta. - Jeden jest od mieszkańca Radomia, kolejne od: wydziału kultury UM, Amerykańskiej Szkoły Komputerowej, stowarzyszenia Kocham Radom oraz od Radomskiej Orkiestry Kameralnej – wylicza rzeczniczka urzędu Katarzyna Piechota. - Orkiestra podkreśla, że autorzy strategii w ogóle nie zauważyli jej istnienia, wydział kultury zwraca uwagę, że w spisie imprez nie uwzględniono niektórych z nich, Amerykańska Szkoła Komputerowa cieszy się, że dokument docenia rolę edukacji dzieci i młodzieży.
Najobszerniej wypowiedziało się stowarzyszenie Kocham Radom. Wątpliwości wzbudził już sam tytuł opracowania „Radom biegunem wzrostu południowego Mazowsza”. Autorzy wniosku przekonują też, że wymieniona w strategii liczba szkół w Radomiu, nie może być wskaźnikiem determinującym o rozwoju ośrodka akademickiego. Dokument – zdaniem stowarzyszenia wskazując na potencjał naukowy i innowacyjny miasta – nie dostrzega związku pomiędzy liczbą studentów i pracowników naukowych a ogólną liczba mieszkańców. Kocham Radom uważa równiez, że w Radomiu powinna działać filharmonia.
Wszystkie wnioski dotyczące strategii będzie gromadzić komisja rozwoju RM, by je opracować a następnie przekazać firmie WYG International. Rada w całości zajmie się dokumentem prawdopodobnie na sesji pod koniec kwietnia.
O strategii mówią:
Wiesław Wędzonka, radny PO: - Jestem w trakcie czytania, bo to obszerny ponad 60 stronicowy dokument, napisany „ciekawym językiem”. Wiele tu naukowych, a właściwie akademickich i podręcznikowych sformułowań. A strategia powinna być napisana językiem przystępnym i powinna określać, do czego dążymy i co chcemy zrobić aby cel osiągnąć. Mam wrażenie, że ten dokument powstał tylko po to, by po prostu być. Bardzo długo czekaliśmy na tę strategię, i nadal nie wiemy jakie cele nam wskazuje. Mam nadzieję jednak, że po uwzględnieniu wszystkich wniosków uda się ten dokument poprawić.
Bohdan Karaś, radny SLD na swoim blogu www.radom.blox.pl: (....) przygotowując się do posiedzenia komisji zajrzałem na strony innych miast w poszukiwaniu ich strategii. Niemal bliźniaczo podobną mają Kielce, jest tam wiele znajomych już z naszego dokumentu porównań czy zwrotów i określeń, np: "Z perspektywy takich miast jak: Londyn, Berlin, Paryż czy nawet Praga trudno nazwać Kielce dużym ośrodkiem" (przypomnijmy, że o Radomiu pisano, iż "tu nie Birma i nie Chiny"...). Jest to wszystko niesamowicie "odkrywcze", ale Kielce zostały potraktowane poważniej, bo przynajmniej pominięto obszerne wywody "podręcznikowe" z nauki o zarządzaniu, marketingu czy piarze. Jakież więc było moje zdziwienie, że także kielecką strategię opracowywał WYG (...). Hmm, tak teraz sobie myślę, że w zasadzie po lekturze obydwu nie powinienem być zdziwiony wcale... Jest jednak szansa, że jeśli autorzy strategii nie potraktują nas jak zwykłych dupków i uwzględnią zmiany oraz postulaty mieszkańców i radnych to końcowy dokument nie będzie już taki obciachowy... Oby! Aaaa, no i jeszcze przydałoby się wyplenić te wszechobecne zwroty anglojęzyczne...
Jakub Kluziński, radny niezależny na swoim blogu www.kluzinski.blox.pl: Inaczej niż wielu, nie oburza mnie kwota wydana z budżetu miasta na to opracowanie: 43 tysiące złotych; to zapewne tyle, ile kosztuje jedno przyjęcie oficjalne organizowane przez prezydenta Radomia lub wiele innych, bieżących i niezauważalnych w skali miasta wydatków. Nie ma się co oburzać, ale za to warto się raczej zastanowić, co, jaką jakość jesteśmy w stanie za taką kwotę otrzymać? Ano, jesteśmy w stanie otrzymać dokładnie to, co otrzymaliśmy. (...) za pewne rzeczy warto zapłacić. Jak mówi mądre przysłowie, biednego nie stać na to, żeby kupować kiepskie rzeczy. Na to może sobie pozwolić bogaty. Ponieważ jesteśmy biedni, powinniśmy tym bardziej uważać, co kupujemy - i czasem zapłacić drożej. I w tym przypadku to nie jest kwestia zwykłego wydatku, fanaberii czy prostej konsumpcji. To jest - a właściwie mogła być, powinna być - inwestycja. Żeby jednak zainwestować dobrze, trzeba wiedzieć, po co i co się chce uzyskać. Jak wspomniałem, za 43 tysiące można otrzymać coś, co właśnie otrzymał Radom. A dla porównania Łódź, o której za chwilę będzie więcej, za swoją strategię zapłaciła 4 miliony złotych - bagatela: 100 razy więcej! Czy to jednak był dla Łodzi wydatek ponad stan? Nie do końca, o czym świadczą efekty. Do tego warto zauważyć, że Łódź z powyższej kwoty poniosła tylko milion, a trzy miliony uzyskała jako dofinansowanie z Unii Europejskiej i budżetu państwa. Czy my nie mogliśmy podobnie?