Radomsko-francuska wymiana. Nawet jedzenie smakuje
- Coraz lepiej się znamy i rozumiemy – twierdzą zarówno Francuzi, jak i Polacy, którzy do dziesięciu lat organizują wymianę młodzieży i nauczycieli pomiędzy Radomiem a Troyes. Radomianie goszczą właśnie kolejną ekipę z Szampanii.
Zaczęło się w 2003 r., kiedy nauczyciele szkoły francuskiej
skontaktowali się z ówczesnym dyrektorem Zespołu Szkół Technicnych i
wspólnie rozpoczęli pracę nad projektem językowym programu edukacyjnego
Unii Europejskiej Socrates Comenius.
– W ciągu dziesięciu lat do Francji pojechała około setka uczniów i
połowa naszej kadry pedagogicznej, tylu samo Francuzów przyjęliśmy w
Radomiu – przypomina dyrektor ZST Bernadeta Kudas. Jak dodaje, wprawdzie
najpierw korzystano z pieniędzy unijnych, ale z czasem szkoły zaczęły
porozumiewać się miedzy sobą. – Francuzi mieszkają u rodzin naszych
uczniów, podobnie jest w Troyes. To dla nas bardzo ważne, bo gdybyśmy
musieli płacić w euro, nie byłoby nas stać na taką wymianę, choć
finansowo wspiera nas rada rodziców – podkreśla dyrektorka. Dla ucznia
koszt tygodniowego pobytu we Francji to 300 – 400 zł.
Dziś obie
strony mówią wyłącznie o korzyściach – nawiązaniu bliskich relacji, a
często i przyjaźni, szlifowaniu języków (głównie angielskiego, ale
niektórzy mówią także po francusku), poznaniu obyczajów i kultury. Ale
także – bo przecież to program edukacyjny – systemu szkolnictwa w obu
krajach i technologii, z którymi uczniowie obu zaprzyjaźnionych placówek
mają bardzo dużo do czynienia.
– Wiedzę mamy taką samą,
tylko oni dysponują lepszym wyposażeniem szkoły i jakością urządzeń –
uważają Kacper Lachowski i Kacper Puda, którzy już we Francji byli.
Podobało im się, że we francuskiej szkole jest więcej zajęć
praktycznych, które lepiej pozwalają przygotować się do przyszłego
zawodu. – Na przykład ci, którzy są na budowlanym kierunku po
prostu budują w specjalnie do tego przygotowanej hali – mówią uczniowie
ZST.
- W ciągu 10 lat osiągnęliśmy naprawdę dużo. Rozmawiamy na
temat pracy z młodzieżą, na temat ciągle zmieniającej się technologii. I
cały czas jesteśmy zmotywowani, by zapoznawać młodych ludzi nie tylko z
tą technologią, ale i naszymi kulturami – mówi opiekun francuskiej
grupy Bruno Fraval.
- Zostaliśmy w Polsce, w Radomiu, doskonale
przyjęci. Jest dobrze pod każdym względem – przekonuje Lucas
Guillegault. – Nawet jeśli chodzi o jedzenie. Testujemy właściwie
wszystkie potrawy i bardzo nam smakują. Czasem nawet zastanawiamy się,
czy nie macie lepszej kuchni niż francuska… - śmieje się Lucas. Przyznaje jednak, że Francuzom brakuje w polskiej szkole kantyny (stołówki); w ich kraju w zajęciach jest przerwa na obiad, który je się na miejscu.
Bożena Dobrzyńska