Razowy ze słonecznikiem, kogut artystyczny

4 września 2011
Tłumy do kas, tłumy do kramów, tłumy i jeszcze raz tłumy ludzi odwiedziły dziś Muzeum Wsi Radomskiej podczas Święta Chleba. - Wkładamy serce w to co robimy, spełniamy się – mówi Barbara Sarzyńska właścicielka piekarni artystycznej z Kazimierza Dolnego.

 

Święto piekarzy, rolników i plonów I to serce plus uśmiech piekarzy widzieliśmy dziś w skansenie. Niezliczone rodzaje chlebów, bułek, bułeczek, wypieków. Znana w Polsce i za granicą piekarnia Sarzyńskich z Kazimierza Dolnego oblegana przez zwiedzających. - To święto wszystkich piekarzy, choć my jesteśmy bardziej artystyczną piekarnią. Mąż nasze „koguty” rozpropagował. Moje dzieci to piąte pokolenie rodziny piekarskiej. Być piekarzem to znaczy naprawdę kochać to co się robi. Wkładany w tę pracę serce. Gdy ciasto rośnie, od dłoni się odkleja... trzeba być artystą w każdej dziedzinie, my się spełniamy – opowiada wyraźnie wzruszona Barbara Sarzyńska. Po śmierci mistrza, swego męża Cezarego Sarzyńskiego przejęła zakład. Z dumą pokazuje cebularze, kulebiaki, piernikowe koguty. - Wsłuchujemy się w to co mówią nasi klienci. Bardzo lubią nasze bułeczki z ciasta maślanego z kapustą, są świetnie do barszczu czerwonego – dodaje. W Radomiu na "Święcie Chleba" jest pierwszy raz, ale zapowiada kolejne wizyty.

Barbara Sarzyńska zachwycona Świętem Chleba - Pogoda dopisała, frekwencja bardzo duża. Jesteśmy zachwyceni, są radomianie, ale także turyści. Święto na stałe wpisało się w kalendarz imprez. Robimy to dla odwiedzających, piekarzy, rolników, by w ten sposób podziękować im za ciężką pracę – cieszy się Ilona Jaroszek, dyrektor Muzeum Wsi Radomskiej. Alejki skansenu wypełnione dziećmi, młodzieżą, starszymi. Wszyscy bez pośpiechu uczestniczą w istnym kiermaszu sztuki ludowej. Dzieci próbują obróbki lnu w zagrodzie z Alojzowa. – Zwykła deska z wbitymi gwoźdźmi. Proszę przesuń len między gwoździkami. Z nasion, które zostały w misce można zrobić olej lniany – tłumaczy dzieciom pracowniczka muzeum.

Pszczoły i mód to całe życie Adama Pysiaka Tymczasem przygrywa kolejna zaproszona na święto kapela. O swojej pracy z prawdziwą pasją opowiada nam pszczelarz. Zapewnia, że zna każdą ze swych pszczółek. - Moja pasieka jest wędrowna. Mam mód rzepakowy, które moje pszczółki „podwożą” z Lipska, Sienna czy gór Świętokrzyskich. Dostarczają kolejne miody: spadziowy, lipowy czy gryczany. Różnią się smakiem, aromatem, kolorem. Miód spadziowy jest jak mercedes wśród samochodów. Ale bardzo proszę byście państwo kupowali prawdziwe miody a nie rozrabiane, jakie można często spotkać w wielu sklepach – radzi Adam Pysiak. Uważa, że konsumpcja miodu troszeczkę wzrasta, ale daleko jej do codziennego udziału w jadłospisie. - A miód jest dobry na wszystko. On również leczy - przekonuje pszczelarz.

Święto Chleba to również chwila na „wyborczy uśmiech”. Nie widzieliśmy agitacji, czy plakatów wyborczych niemniej kilku kandydatów o chlebie rozmawiało. - Własnoręcznie nigdy nie robiłem chleba, ale w domu mam maszynę do domowej produkcji. Tym zajmuje się moja żona. Ja staram się ograniczać spożywanie pieczywa, by nie przytyć. Jeśli już chleb znajduje w menu to stawiam na razowy z nasionami słonecznika – dzieli się spostrzeżeniami poseł Radosław Witkowski (PO).

(raa)