Referendum w sprawie uchodźców? Co na to radomianie?

4 lutego 2016

Kukiz’15 zbiera podpisy pod wnioskiem o referendum w sprawie przyjmowania do Polski uchodźców. W Radomiu i regionie do poparcia tego projektu namawia także Młodzież Wszechpolska. Nasi rozmówcy, których zapytaliśmy o zdanie na ten temat, wypowiadają się o inicjatywie raczej sceptycznie.

Inicjatorzy chcą, by pytanie referendalne brzmiało: Czy jesteś za przyjęciem przez Polskę uchodźców w ramach systemu relokacji w Unii Europejskiej". - Wychodzimy z założenia, że w sprawach tak ważnych dla społeczeństwa, które mogą rzutować na najbliższe lata, powinno się ono wypowiedzieć właśnie w referendum. Wprawdzie wiele wskazuje na to, że imigranci niechętnie zostaliby w naszym kraju, ale nie przesądzajmy tego - wyjaśnia Artur Łepecki, koordynator ruchu Kukiz '15 w regionie i dyrektor biura poselskiego posła tego ugrupowania Roberta Mordaka. Jak dodaje Łepecki, zbiórka podpisów już trwa i będzie intensyfikowana. Podpisy zbierają w różnych środowiskach wolontariusze. Co sądzą na ten temat radomianie, nie tylko politycy?  
Wojciech Skurkiewicz

Wojciech Skurkiewicz

Wojciech Skurkiewicz, poseł Prawa i Sprawiedliwości. - To bardzo interesująca inicjatywa, aczkolwiek mam duży problem z wypowiadaniem się na temat jej realizacji. Pytanie jest bardzo ostre, jednoznaczne, z którym pewnie obywatele nie mieliby problemu w referendum, ale może okazać się zgubnym dla naszej polityki. Bo taką jednoznaczną decyzją wykluczalibyśmy jakąkolwiek pomoc, np. uchodźcom, którzy mogą do nas chcieć dotrzeć z terenów zagrożonych konfliktem zbrojnym z Ukrainy. Mieliśmy wielokrotnie przykłady, że ze Wschodu przychodziły tysiące osób, które oczekiwały pomocy, mam tutaj na myśli Czeczenów, których przyjęliśmy ponad 38 tys. zł. Dlatego takie referendum niosłoby za sobą bagaż problemów z tym związanych. Aczkolwiek trzeba mieć świadomość, że referendum jest li tylko instytucją opiniodawczą, jego wynik - jeśli byłby rozstrzygający - nie byłby wiążący. Jeśli ruchowi Kukiz'15 uda się zebrać wymaganą liczbę podpisów, to zapewne na posiedzeniu plenarnym będziemy obradować, będziemy na ten temat rozmawiać. I na pewno nie wyrzucimy tych podpisów do kosza, jak robiła to w minionych latach Platforma Obywatelska.  
Magdalena Lasota

Magdalena Lasota

  Magdalena Lasota, radna rady miejskiej w Radomiu (Platforma Obywatelska). - Pod wnioskiem podpisało się już około 100 tys. osób. Uzyskanie poparcia od co najmniej 500 tys. obywateli nie powinno więc stanowić większej trudności. Ale według mnie problem jest dużo bardziej złożony. Pewnie środowiska wyolbrzymiają problem, wmawiając ludziom, że będzie to ogromna masa imigrantów, nieweryfikowana, zagrażająca naszej kulturze i tożsamości. Jeszcze za rządów premier Ewy Kopacz Polska zobowiązała się wobec Unii do przyjęcia w ciągu 2 lat ok. 7 tys. uchodźców. Premier Beata Szydło zaproponowała przyjęcie pierwszych  uchodźców w 2017 r. po weryfikacji kto jest uchodźcą, a kto imigrantem ekonomicznym.  Polska nie może całkowicie zignorować problemu uchodźców i powiedzieć, że nas to nie dotyczy.  Obowiązuje nas Traktat Lizboński , który ratyfikował prezydent Lech Kaczyński. Jesteśmy członkiem Unii Europejskiej, korzystamy z dotacji unijnych  nie możemy łamać zobowiązań.  Liczba 7 tys. rozłożona na okres dwóch lat nie jest aż tak ogromną liczbą dla kraju tak dużego, jak Polska. W latach 90. Polska przyjęła około 90 tys. uchodźców z Federacji Rosyjskiej, głównie z Czeczenii, z których do dnia dzisiejszego ponad 90 proc. wyjechało z Polski do Belgii, Francji, Niemiec. Nawet, jeżeli zgodnie z ustawą o referendum ogólnokrajowym Sejm lub prezydent zarządzą referendum i ponad 50 proc. Polaków zagłosuje, co wtedy? Nie przyjmiemy nikogo? Zignorujemy nasze członkowsko w Unii? Ja nie jestem wcale pewna, że ponad 50 proc. Polaków pójdzie do urn, Polacy żyją zupełnie innymi problemami.  
    Janina Marta Dłuska

Janina Marta Dłuska

  Janina Marta Dłuska, radomska poetka, działaczka społeczna. - Przede wszystkim takie referendum jest bardzo kosztowne i choćby z tego względu jestem mu przeciwna. Jest wiele grup społecznych, którym pieniądze wydane na organizację referendum, bardziej by się przydały. Poza tym, decyzja w takiej sprawie powinna należeć do rządu i parlamentu wyłonionego w demokratycznych wyborach. To rząd musi wziąć na siebie odpowiedzialność. Jeśli tego nie zrobi, w przypadku, gdyby doszło do jakiś drastycznych sytuacji, zawsze może się usprawiedliwiać, umywać ręce, zrzucać z siebie odpowiedzialność, powołując na "wolę narodu". Domyślam się, dlaczego z tą inicjatywą nie wyszło Prawo i Sprawiedliwość: przecież musi zrealizować zobowiązania podjęte przez poprzedni rząd. Ale sądzę, że gdyby nie to, że PiS tak krytykował premier Ewę Kopacz, to sam takie referendum by zorganizował. Moje przekonanie wynika m.in. stąd, że wielu Polaków - co wynika  z różnych sondaży - jest nieprzychylna przyjmowaniu przez nasz kraj uchodźców, zwłaszcza muzłumanów.  
Marcin Dąbrowski

Marcin Dąbrowski

  Marcin Dąbrowski, rzecznik SLD w Radomiu. - Moim zdaniem sprawa jest głębsza, niż tylko zawierucha medialna związana z treścią pytania referendalnego. Po pierwsze, media od mniej więcej miesiąca informują, iż ugrupowaniu KUKIZ’15 grozi wewnętrzny rozpad. Ten polityczny ruch składa się w części ze środowisk ultraprawicowych i narodowościowych. Być może to te odłamy wewnątrz ugrupowania wymusiły na Pawle Kukizie te działania referendalne i to działania dość wyraziste, ale wpisujące się w retorykę narodowościową. W innym przypadku, być może ugrupowaniu Kukiza groziłby realny rozpad. Jeśli tak jest, to tworzy się przekaz „pod publikę”, mający za zadanie podsycanie już i tak gorącego tematu imigrantów. Po drugie, bazując na zapowiedziach rządzącego Prawa i Sprawiedliwości i podejściu również tej partii do tematu uchodźców, raczej niechętnemu podejściu, na dzień dzisiejszy nie mamy prawa kwestionować, iż rząd polski będzie działał wbrew interesowi kraju i bezpieczeństwu Polaków. Rząd musi zrealizować umowę relokacji, ale zapewne weźmie pod uwagę wszystkie kwestie bezpieczeństwa, aby nie zrazić sobie własnych wyborców, również w znacznej mierze przecież niechętnych przyjmowaniu uchodźców. Jak dla mnie to próba zbicia kapitału politycznego przez ruch Pawła Kukiza. Pytanie sformułowane jest bardzo tendencyjnie. Więcej zapewne Kukiz zyskałoby w oczach wyborców, gdyby starał się wywołać dyskusję publiczną o procedurach, które rząd ma zamiar wprowadzić, aby zapewnić Polakom bezpieczeństwo. Zebrała Bożena Dobrzyńska