Ruszył proces o zgwałcenie i pobicie11-latki

8 marca 2012
Proces w bulwersującej sprawie zgwałcenia i pobicia jedenastoletniej dziewczynki rozpoczął się dziś w Sądzie Okręgowym w Radomiu. Oskarżonym jest 21-letni Sebastian K. Z uwagi na dobro pokrzywdzonej sąd zdecydował o wyłączenie jawności rozprawy.

Proces toczy się przed Sądem Okręgowym w Radomiu Do tragicznego zdarzenia doszło niemal równo roku temu w jednej z miejscowości powiatu grójeckiego. - Jedenastolatka poszła do sklepu na zakupy. W drodze zaczepił ją Sebastian K., który grożąc pozbawieniem życia zaprowadził ją do lasu: zgwałcił, pobił dotkliwie, po czym usiłował pozbawić życia zaciskając dłonie na jej szyi. Pokrzywdzona broniła się, ale straciła przytomność. Nadal była przez napastnika bita i kopana po całym ciele. Potem mężczyzna przeciągnął dziewczynkę w inne miejsce, gdzie 11 -latka odzyskała przytomność a napastnik ponownie bił ją pięściami, gałęzią i nogą w głowę i inne części ciała. Sebastian K. dusił nastolatkę zaciskając jej ręce na szyi. Wtedy  pokrzywdzona straciła przytomność po raz drugi. Kiedy po jakimś czasie ją  odzyskała zauważyła, że napastnik przeszukuje jej ubranie i zabiera pieniądze (35 zł), które miała na zakupy.  Sebastian K. sprawdził tętno dziewczynki i kopnął ją  kilka razy w plecy. Pokrzywdzona w obawie o własne życie zamknęła oczy i  nie reagowała na uderzenia. Sebastian K. będąc przekonany, że dziewczynka nie żyje, przykrył ją gałęziami i odjechał na rowerze do domu - informowała w styczniu br. rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Radomiu Małgorzata Chrabąszcz.

- Wieczorem zapukała do naszego domu - przerażona, posiniaczona, zakrwawiona. Prosiła o pomoc, ale nie była w stanie powiedzieć co się stało. Pisała na kartce. Nie umiała powiedzieć jak się nazywa. Dowiedziałyśmy się tyle, że ktoś chciał ją zgwałcić i zabić, że ją bił grubym konarem gałęzi, a potem ją przykrył tą gałęzią a potem liśćmi. Ona straciła przytomność na chwilę, a kiedy ją odzyskała zauważyła, że odszedł - opowiadała dziennikarzom przed salą sądową kobieta, do domu której dziewczynka dotarła. Jak dodała, jej stan był taki, że nie umiała przez telefon powiedzieć rodzicom co się stało, tylko prosiła starszą panią, by to zrobiła. - A gdy mama zjawiła się w drzwiach od razu rzuciła: mamo ja nie jestem winna - opowiadała kobieta.

Na początku posiedzenia, jeszcze z udziałem prasy, przewodnicząca składu sędziowskiego Agnieszka Pawłowska odczytała opinię biegłego psychologa. - Rozpoznawanie sprawy bez wyłączenia jawności byłoby sprzeczne z interesem pokrzywdzonej. Dziewczynka funkcjonuje w małym środowisku, chodzi do małej szkoły i nie jest możliwe zapewnienie jej prywatności. Ujawniane od nowa tego, co przeżyła może prowadzić do nieodwracalnych skutków w jej psychice - brzmiało uzasadnienie.

Sebastianowi K. grozi kara od 8 do 15 lat lub 25 lat pozbawienia wolności, albo dożywocie.

(bdb)