Sesja rady: O tym jak poseł wyprowadził z równowagi przewodniczącego

25 maja 2009

- Nie potrafiłem zapobiec temu, co się wydarzyło podczas obrad - przyznaje przewodniczący Rady Miejskiej Dariusz Wójcik. Najpierw składa rezygnację, a potem ją wycofuje. Radni, w tym opozycyjni, biją brawo. Sońta zaprosił mieszkańców



Po raz kolejny na sesji wzięły górę emocje nie do końca związane z problemami, które znalazły się w porządku dzisiejszych obrad. Wprawdzie radni kłócili się o sprawy związane ze zwiększeniem deficytu budżetowego miasta, ale jak się okazało, było to niemal dokładnie tak jak w filmach Hitchcocka - najpierw wsstrzał, a potem napięcie rosło coraz bardziej. Poszło o incydent, którego współbohaterem stał się poseł Krzysztof Sońta (PiS). Zaprosił on na sesję około 30 radomian i umożliwił im zabranie głosu. Ci mówili o bardzo różnych sprawach - maszcie na ul. Młodzianowskiej, którego nie chcą, trudnych warunkach mieszkaniowych i długoletnim oczekiwaniu na mieszkanie, o planach utworzenia stowarzyszenia zabiegającego o odszkodowania dla Polaków - więźniów niemieckich stalagów. left

Gdy wystapienia mieszkańców przedłużały się, przewodniczący Wójcik nie wywtrzymał i poprosił o przerwę. Zebrało się prezydium rady, w swoim gronie naradzali się radni PiS. Tam pod adresem Wójcika padły bardzo mocne słowa. - Ja też ich używałem. Rozmawialiśmy po męsku - przyznał przewodniczący dziennikarzom. Zdradził, że koledzy z PiS-u zarzucali mu, że pozwalając na zabranie głosu przez mieszkańców na sesji, umożliwia Krzysztofowi Sońcie prowadzenie kampanii wyborczej (Sońta kandyduje do PE - przyp. autorki) i to przed kamerą telewizyjną. - Krzysztof jest moim kolegą, nie kryję tego. Prowadzi swoja kampanię, ale ja tu nic inie mam do powiedzenia. Ręce związał mi marszałek Sejmu, który odpowiedział na moje pytanie, że poseł może w każdej chwili zabrać głos podczas sesji - wyjaśniał. left

Poruszony (i dodatkowo kontuzjowany) Wójcik poinformował radnych: - Rezygnuję, nie umiałem zapanować nad przebiegiem obrad. Jednak po kilkunastu minutach, gdy ochłonął, a prawdopodobnie także po kuluarowych rozmowach z prezydentem i posłem Markiem Suskim (PiS), który zjawił się na sesji oraz rozmowie z żoną (- Ona decyduje o sprawach rodzinnych - zapewniał dziennikarzy) przeprosił. "Swoich kolegów, swojego kolegę Andrzeja Kosztowniaka, bo na co innego się na początku umawialiśmy, i pana posła Marka Suskiego, bo się tak nie robi". - Wycofuję rezygnację - podsumował. Brawa dostał zarówno od kolegów partyjnych, jak i radnych opozycji.

Krzysztof Sońta nie ma sobie nic do zarzucenia. - Każdy radny i poseł ma prawo "oddać" swój głos na sesji mieszkańcom - twierdzi.

Bożena Dobrzyńska