„Skrzypek” z siłą tradycji

Przedstawienie jest w fazie najgorętszych przygotowań, wszak premiera już niebawem - w sylwestrowy wieczór. Na scenie zobaczymy kilkadziesiąt osób, poza aktorami - także 9 tancerzy, 9 chórzystów troje dzieci i 3 muzyków. - Szczególnie trudne zadanie ma Agata, uczennica szkoły muzycznej, która zagra skrzypka - wyjaśnia reżyser.
Ale i pozostałych wykonawców czeka nie lada zadanie, by zmierzyć się z teatralną i filmową legendą "Skrzypka". - W spektaklu biorą udział przede wszystkim aktorzy dramatyczni i myślę, że potrafią wydobyć z tekstu nieco więcej niż ci, którzy tylko śpiewają. Oczywiście zależy to od indywidualnych predyspozycji aktorów, bo znam takich, którzy rewelacyjnie łącza muzykę i słowo dramatyczne - mówi M. Korwin.
Reżyser ubolewa, że aktorom towarzyszyć będzie muzyka mechaniczna, a nie na żywo. - Jednak, gdyby chcieć zaangażować 20-osobową orkiestrę, było by to przedsięwzięcie bardzo kosztowne - przyznaje. Podkreśla również, że nie ma zamiaru rywalizować z innymi, dotychczasowymi inscenizacjami "Skrzypka". - Po pierwsze nie da się konkurować z siłą przekazu filmu. Po drugie - nie mam zamiaru odrywać się od mocy obrzędu, który w spektaklu jest tak ważny. Nie można go zrobić inaczej, np. ubrać aktorów dżinsy - uważa reżyser. Postanowił zatem skupić się na relacjach między bohaterami, na emocjach. - Środkiem wyrazu tych emocji jest gra, a nie muzyka i piosenki - twierdzi.
Uwagę widzów skupi z pewnością także scenografia Jerzego Rudzkiego. - Jest pomysłowa i wręcz idealna. To rodzaj maszyny teatralnej, którą da się zmieniać i kształtować w zależności od potrzeb. Nie chciałem więc tylko wnętrza domu. Jest raczej żydowskie miasteczko, czy wioska - tłumaczy Korwin.
Maciej Korwin po prostu chce, by jego "Skrzypek na dachu" podobał się publiczności. - Nie mam potrzeby ani wstrząsania, ani szokowania tym spektaklem - zapewnia.
Premiera 31 grudnia o godz. 17 i 21.30 (to przedstawienie połączone z sylwestrowym wieczorem).
Bożena Dobrzyńska