Sońta i Tyczyński listy piszą

21 maja 2009
Radny Karol Sońta proponuje Mateuszowi Tyczyńskiemu spotkanie w debacie z udziałem kandydatów do Parlamentu Europejskiego. Ten odpowiada: Chodzi panu o prowadzenie kampanii wyborczej. Karol Sońta


List Karola Sońty i odpowiedź Mateusza Tyczyńskiego przytaczamy w całości i bez żadnych zmian.

"Z radością przeczytałem pański list. Rzeczywiście kojarzę Pana jako współpracownika posła Radosława Witkowskiego. O tym, że nie należy Pan do Platformy Obywatelskiej nie wiedziałem. Osobiście jestem pełen uznania dla Pana innej działalności, a mianowicie kibicowaniu i wierności siatkarskich tradycji „Czarnych” Radom.
Bardzo się cieszę, że to właśnie Pan jako pierwszy zgłosił się do publicznej debaty w sprawie korzyści i niewykorzystanych szans w piątą rocznicę wejścia Polski do Unii Europejskiej. Proponuję, aby nasze spotkanie rozszerzyć o udział innych i zorganizować debatę z udziałem kandydatów Parlamentu Europejskiego z Radomia, tzn. zamieszkujących w Radomiu, a nie przysłanych z nadania partyjnego tak zwanych zrzutów na nasz okręg wyborczy. Ostateczny termin chęci wzięcia udziału w debacie proponuję wyznaczyć na koniec maja.
Nadmienię jeszcze, że Pana zgłoszenie ma szczególny charakter wszak podkreśla Pan, iż jest osobą prywatną. I dlatego właśnie myślę, że w debacie skorzysta Pan z najlepszych wzorców publicznego dyskursu takich jak swego czasu apolityczny dziennikarz Tomasz Tyczyński (szkoda, że to już dawno minęło) – prywatnie Pana tata.
Nie mogę nie odnieść się do jeszcze jedno wątku poruszonego w artykule Gazety Wyborczej. Pisze Pan, że chciałby dyskutować o „niezwykle niskiej kulturze politycznej”.
Ten wątek Pana listu wymaga szczególnego potraktowania, gdyż pracuje Pan w biurze posła należącego do partii Platforma Obywatelska. Nie sposób nie zauważyć, że standardy kultury politycznej obecnie wyznacza poseł Janusz Palikot - nomen omen - z PO. O ile starczy nam czasu w czasie debaty, to ten aspekt również poruszymy. Mam jedynie nadzieję, że na naszą debatę żaden z dyskutantów nie przyjdzie ani ze sztucznym penisem, ani z pistoletem.
O terminie i miejscu debaty zawiadomię Pana odrębnym listem."
- napisał Sońta.

Tyczyński odpowiedział:

"Doceniam Pana szybką odpowiedź na mój list. Jednocześnie cieszę się, że sprawiłem nim Panu radość. Niestety muszę stwierdzić, że jednak moje przeczucia mnie nie zawiodły. Chodzi Panu o prowadzenie kampanii wyborczej. Czym innym jest bowiem organizowanie debaty kandydatów do Parlamentu Europejskiego na tydzień przed wyborami?  Jak chce Pan „zapytać radomian, co Radom zyskał, co stracił, zmusić do refleksji”, gdy kandydaci będą uprawiać agitację polityczną?
Proponuję zupełnie inną formułę. Politycy zupełnie zawłaszczyli już dyskurs publiczny zarówno w Radomiu, jak i ten w wydaniu ogólnopolskim. Debata, którą Pan proponuje, to szansa, by ten monopol przełamać. W naszym mieście jest wiele aktywnych środowisk i organizacji z sektora pozarządowego, których przedstawiciele z pewnością będą mieli wiele do powiedzenia na temat szans i zagrożeń związanych z naszym członkostwem  w UE. Na taką debatę - przy ogromie pracy i środków, które Pan włożył w jej promocję - przyjdzie też z pewnością wielu radomian. Do tego taka formuła zagwarantuje, że nikt nie przyjdzie z wibratorem, lub „takim małym pistolecikiem”. Nie będzie też robił sztuczek z plakatami pisanymi większą bądź mniejszą czcionką.  Bo będzie chodziło nie o robienie politycznego cyrku, lecz o rzetelną dyskusje o rzeczach dla naszego miasta ważnych. A takiej dyskusji obecnie bardzo brakuje.
Proponuję rozważyć również udział w debacie fachowców – może przedstawicieli szkół wyższych? Wydaje mi się także, że - aby uniknąć wikłania tej „akcji społecznej” w kampanię wyborczą – warto zorganizować ją już po wyborach do Parlamentu Europejskiego".

(bdb)

Zobacz: Akcja społeczna, czy polityczny cyrk?