Sprawa Maćka Mieśnika. Awantura w sądzie
Od brata Maćka, Piotra Mieśnika, otrzymaliśmy maila, którego treść cytujemy z niewielkimi skrótami.
"Była to pierwsza rozprawa, podczas której oskarżeni odpowiadali z wolnej stopy. W sądzie zjawili się bez kajdanek i jakiejkolwiek obstawy policyjnej. To wzbudziło nasze obawy, które jak się potem
okazało były zasadne.
Po zakończeniu rozprawy, gdy do uśmiechniętego i zadowolonego z życia bandyty - podeszła moja Mama i nazwała go mordercą - rzuciła się na nią matka oskarżonego Piotra R. Zaczęła ją szarpać i dusić. Niemal
natychmiast na moją Mamę rzucił się 2-metrowy oskarżony Piotr R. Gdy dostrzegłem to z pewnej odległości - rzuciłem się na pomoc Mamie. Odepchnąłem napastnika po czym napadło na mnie na sądowym korytarzu co
najmniej kilka osób, w tym m.in. matka oskarżonego Piotra R., jego brat a także dziadek oskarżonego Wojciecha S. (przy czym ci dwaj ostatni wymienieni zadawali mi ciosy pięściami w tył głowy). Dopiero
po jakimś czasie pojawiła się sądowa ochrona. Gdy poprosiłem ich, aby zadzwonili na policję, gdyż sam byłem zbyt roztrzęsiony, aby to zrobić - powiedzieli, żebym zadzwonił sobie sam.
W związku z tymi wydarzeniami powiadomiłem policję. Natomiast mama wraz z pełnomocnikiem zastanawiają się nad prywatnym powództwem dotyczącym naruszenia nietykalności cielesnej.
Następna rozprawa zaplanowana została na 26 września, na godz. 10. Będzie to rozprawa, na której prawdopodobnie zostaną wygłoszone mowy końcowe w sprawie. Po długich dyskusjach w gronie rodzinnym
postanowiliśmy, że na sali rozpraw pojawi się jedynie nasz pełnomocnik. Swoją decyzję motywujemy tym, że już nawet w budynku sądu nie czujemy się bezpiecznie, a jak widać władze sądu tego bezpieczeństwa nie są nam w stanie zapewnić". Piotr Mieśnik zapowiada tez, że w dniu procesu rodzina
wygłos oświadczenie dla mediów.
Próbowaliśmy zweryfikować informacje zawarte w liście. Rzeczniczka Sądu Okręgowego w Radomiu potwierdza, że doszło do awantury na korytarzu gmachu przy ul. Piłsudskiego. - Sędzia prowadzący sprawę był jeszcze wtedy na sali i nie widział tego zdarzenia, ale wezwał ochronę sądu, która następnie powiadomiła policję - powiedziała nam sędzia Joanna Kaczmarek-Kęsik.
- Policjanci pojechali na interwencję, ale było już po wszystkim. Podobno rzeczywiście doszło między dwoma rodzinami do szarpaniny, ale nie mamy żadnego oficjalnego zgłoszenia. I dopóki go nie będzie, dla nas sprawa nie istnieje. Jeśli miałoby dojść do naruszenia nietykalności cielesnej, to poszkodowany może dochodzić praw z oskarżenia prywatnego - wyjaśnia rzecznik komendy Miejskiej Policji w Radomiu Andrzej Lewicki.
(bdb)
Zdjęcia z pierwszego dnia procesu 10 lutego br.