Stańczyk w górach… też wygrywa!

25 lipca 2012
Norbert Stańczyk, radomski kierowca wyścigowy świetnie zadebiutował w wyścigu w Siennej, który bardziej przypominał rajd. Był to kolejny udany dla naszego zawodnika występ w Wyścigowym Pucharze Polski. - A zarazem swego rodzaju rekonesans – oceniają członkowie mistrzowskim teamu.
 


 
Honda Norberta już odbudowanaUdział w rundzie Górskich Samochodowych Mistrzostwach Polski (GSMP) zaliczany był do serii Wyścigowego Pucharu Polski. W ten sposób radomski mistrz kierownicy ma za sobą kolejną, 5 i 6 rundę WPP, która dla odmiany odbyła się na trasie wyścigów górskich. Zespół Sekret Serwis Racing jak zwykle reprezentował Norbert Stańczyk startujący w klasie 4 (A-2000). Norbert jest liderem klasyfikacji generalnej WPP, reprezentuje barwy Moto Klub Radom.

Lecz ostatnie wyścigi nie przebiegały podobnie jak te na znanym jak własna kieszeń wyścigowym asfalcie toru w Poznaniu. - Jest to zupełnie inny rodzaj ścigania. Odcinek wyścigowy (zwykła droga publiczna) usytuowany jest pod górę i liczy ponad 20 zakrętów na dystansie zaledwie niecałych 3 kilometrów. Zawodnicy jadą na czas i do pojedynczej rundy liczy się suma wyników dwóch podjazdów wyścigowych. Generalnie bardziej to przypomina rajd niż wyścig – tłumaczy Sławomir Stańczyk, szef radomskiego teamu Sekret Serwis Racing. Dla Norberta był to zupełny debiut w górach. Co więcej, pojechał samochodem ustawionym na wyścigi płaskie! - Uznaliśmy, że na jeden start nie ma sensu mocno przebudowywać auta. Również dotyczyło to ogumienia. W GSMP jeździ się na specjalnych super miękkich mieszankach, których żywotność to zaledwie około 10 km jazdy!!! Ale nie wymagają dogrzania i praktycznie od pierwszego zakrętu można jechać „pełną bombą”. My pojechaliśmy z dobrym ogumieniem, ale typowym dla wyścigów płaskich. Mimo braku możliwości wcześniejszego potrenowania, wyścig był swego rodzaju rekonesansem – dodaje nasz rozmówca. 
 
Najpierw było drugie miejsce
Jednak po raz kolejny udało się. W pierwszym wyścigu Norbert zajął 2 miejsce ze stratą zaledwie 0,3 sek. do pierwszego kierowcy. W drugim rozkręcił się na dobre, pojechał naprawdę ostro, i konkurencję zostawił ponad 2 sekundy w tyle! - Tu można dużo mówić… W sumie było całkiem fajnie, chociaż mnie osobiście brakowało elementu wyprzedzania i bezpośredniej rywalizacji na torze. Męczące również było czekanie. Podjazd wyścigowy trwa poniżej dwóch minut, a oczekiwanie na zjazd do parku serwisowego nawet i dwie godziny. A przejazdów dziennie jest średnio cztery. Poza jednym podjazdem zapoznawczym i dwoma treningowymi nie ma możliwości wcześniejszego potrenowania, bo na co dzień jest to zwykła droga publiczna. Odcinek wyścigowy był raczej średnio trudny. Chociaż były partie, że trzeba się było nakręcić. No i to było właśnie fajne! Pierwszego dnia przyjechałem na drugim miejscu. Ot, taki „wypadek przy pracy”. A na poważnie to prawdziwą sztuką jest tu nie tylko technika jazdy, ale dobór ogumienia i ustawienie auta w zmiennych typowo górskich warunkach atmosferycznych. To nie płaski równy tor, ale ostre nawroty z podbiciami na wewnętrznych, no i bandy oraz drzewa oddalone miejscami od linii jazdy o centymetry - opowiada Norbert.
 
Po wieczornej burzy mózgów z zespołem następnego dnia poszło już bez problemu. - Pojechałem agresywniej, a moja honda również bez zarzutu dała radę. Szkoda tylko, że popsuła się pogoda, to znaczy... wypogodziło się na dobre. Okazało się, że w deszczu można tam pojechać naprawdę szybko. Na porannym treningu pomiarowym w niedzielę udało mi się odskoczyć od moich kolegów o ponad 7 sekund. No, ale na suchym też poszło nieźle. I było pierwsze miejsce na podium – cieszy się Norbert Stańczyk, który swym kolejnym występem umocnił swą pozycję lidera w klasyfikacji generalnej Wyścigowego Pucharu Polski.
 
Kibice w zasięgu ręki
Dla młodego radomskiego mistrza kierownicy wyścig górski był także lekcją na przyszłość. W takich warunkach inna jest również relacja z kibicami. Są w specjalnych strefach oddalonych od toru. - Jadąc w wyścigu nie widzi się ich. Można ich tylko spotkać w parku maszyn. W „górach” kibice obstawiają trasę jak na rajdach. Są niemal w zasięgu ręki. W czasie jazdy jest naprawdę ostry doping, a podczas powrotu w dół odcinka, podchodzą do auta i dosłownie przybijają piątki z kierowcami. Pod tym względem klimat jest naprawdę fantastyczny – wspomina Norbert pozdrawiając kibiców.

Jak zwykle świetną pracę wykonał zespołu mechaników, zarówno w przygotowaniu auta jak i serwisie na miejscu. - Przypomnę, że po ostatnim wyścigu w Poznaniu moja honda została nieco zdeformowana z tyłu. Tu znów muszę podkreślić, że bez pomocy zaprzyjaźnionych firm było by ciężko. Wielkie podziękowania dla Marcina Kośli właściciela Yellow Garage z Radomia - podkreśla kierowca.

Zespół SSR w wyścigach samochodowych ma teraz miesiąc przerwy i skupiał się będzie na obsłudze zawodników kartingowych, przed którymi zmagania w Kartingowych Mistrzostw Polski i Pucharze ROK z Michałem Sętkowskim (Moto Klub Radom) w roli głównej.

Bartek Olszewski

O wcześniejszych wygranych Norberta pisaliśmy tutaj