
Przypomnijmy: gmina podpisała z Przedsiębiorstwem Państwowym "Porty Lotnicze" list intencyjny, który miał być początkiem przejęcia przez PP PL większości udziałów w spółce Port Lotniczy Radom. "Porty Lotnicze" zapowiedziały na koniec pierwszego kwartału tego roku przedstawienie raportu na temat szczegółów przedsięwzięcia i jego opłacalności. Na jutro w Warszawie PP PL zwołały konferencje prasową, której - jak wynika z zaproszenia rozesłanego do mediów - jednym z tematów ma być "Radom, Modlin a może Łódź – due diligence portów i wyniki analizy lokalizacyjnej ARUP". ARUP to brytyjska firma projektowa, która przygotowuje raport. Tymczasem już dzisiaj Puls Biznesu podaje wyniki tej analizy. Wynika z niej, że "jeśli PPL zamierza przenieść tu część operacji, m.in. tanich linii, wyzwań będzie co niemiara w każdym ze zbadanych aspektów: finansowym, technicznym, prawnym i środowiskowym".
Wszystko do zmiany
Analiza techniczna wykazuje - o czym w Radomiu wiemy nie od dzisiaj - że aby lotnisko obsłużyło planowany ruch, trzeba je gruntownie przebudować. Autorzy raportu - jak pisze PB - przewidują więc że "konieczne będą zmiany infrastruktury wykorzystywanej przez samoloty i pasażerów: drogi startowej, drogi kołowania, dróg dojazdowych, terminalu i sieci zasilających lotnisko w media".
Podobnie "płyty postojowe muszą zostać rozebrane i zastąpione nowymi", podobnie terminal pasażerski. Jakby tego było mało: "Parking ma za mało stanowisk (470), nie jest wyposażony w system kontroli pojazdów, a droga łącząca lotnisko z drogami miejskimi (jednojezdniowa dwupasmowa) ma zbyt małą przepustowość. Trzeba będzie też zainwestować w sieć zasilania, podłączyć sieć gazową, przebudować sieć doprowadzającą wodę pitną, a kanalizację deszczową zlikwidować. Lotnisko będzie też potrzebowało bazy paliw, a Polska Agencja Żeglugi Powietrznej będzie musiała zbudować wieżę kontroli ruchu, bo dziś port korzysta z wojskowej". I dalej „W przypadku istotnego zwiększenia ruchu lotniczego i pasażerskiego praktycznie całość istniejącej infrastruktury lotniska będzie musiała zostać gruntownie przebudowana. W praktyce (z wyjątkiem drogi startowej) oznaczać to będzie budowę nowego lotniska” — cytuje raport Puls Biznesu.
Jak wynika z publikacji PB "kilka haczyków" czyha także w sprawie statusu właścicielskiego spółki. Autory wskazują też, że Port Lotniczy Radom, "który funkcjonuje na działkach użyczonych przez miasto, ma zaległość z tytułu podatku od nieruchomości (298,5 tys. zł za lata 2014-16)". Zgodnie z umową z miastem, ma też obowiązek przekazywać 30 proc. dochodów uzyskiwanych z gospodarowania nieruchomością.
"Kolejnym problemem prawnym jest wojskowy charakter lotniska, co oznacza ograniczenia w zarządzaniu, bieżącej eksploatacji i rozbudowie. Można spodziewać się też problemów związanych ze środowiskiem. Wstępne prognozy poziomu hałasu wykazują, że jeśli lotnisko będzie funkcjonować w nocy, zostaną przekroczone normy i będzie trzeba utworzyć obszar ograniczonego użytkowania, a w konsekwencji liczyć się z roszczeniami właścicieli nieruchomości " - przytacza analizy PB.
Mała wartość, dziura w kasie
Autorzy raportu podkreślają również, że port w Radomiu "nie ma zbyt dużej wartości. Podają, że " W 2016 r. spółka miała 21,7 mln zł straty na działalności operacyjnej, a do końca września 2017 r. — 14,2 mln zł. Straty netto wyniosły odpowiednio 23,9 mln zł i 15,1 mln zł, a przychody netto ze sprzedaży (kilkunastokrotnie niższe od kosztów operacyjnych) — 2,3 mln zł i 1,1 mln zł. Na koniec 2016 r. kapitał obrotowy był ujemny (13,5 mln zł), a na koniec września poprawił się do 7,5 mln zł, bo spółka została dokapitalizowana. Pieniądze zostały przeznaczone głównie na spłatę krótkoterminowych zobowiązań".
Spółka miała straty we wszystkich latach działalności. Łącznie do końca trzeciego kwartału 2017 r. wyniosły 83,2 mln zł, co stanowi 65 proc. kapitału podstawowego spółki (128,9 mln zł). W konsekwencji kapitał własny spadł do 46 mln zł. W IV kw. 2017 r. spółka miała ok. 5 mln zł straty, czyli kapitał własny to 41 mln zł.
Raport wskazuje, że spółka powinna jeszcze zrobić odpis w związku z opłatą za usunięte drzewa (maksymalnie 1,6 mln zł), zrobić rezerwę (1,1 mln zł) na wypadek przegrania sprawy sądowej z SEKOI, dawnym wykonawcą (szansa 50 proc.), a także rezerwę urlopową i na świadczenia emerytalne, których brakuje.
bdb