To było udane Air Show
Drugi dzień wielkiej imprezy zamknęli Francuzi i to oni, można powiedzieć, zaskarbili sobie największą sympatię widzów. Nieco inaczej było wczoraj - niebo zdecydowanie należało do Włochów. Ale dziś Frecce Tricolori z powodu niskiego pułapu chmur (ich występ przesunięto nieco w czasie w porównaniu z sobotą) nie wykonali pełnego programu, nie narysowali też swojego "wielkiego serca", a zapowiadający ewolucje rodaków zabawną, ale całkiem poprawną i zrozumiałą polszczyzna włoski spiker, też jakby stracił nieco na animuszu. Nie przeszkodziło to widzom podziwiać akrobacje, większość z nich robiła to na stojąco, często bijąc brawo. A na zakończenie - figury z patetyczną arią w wykonaniu Luciano Pavarottiego w tle.
Francuzi mieli lepszą pogodę; nie zabrakło więc i serca przebitego strzałą, i precyzyjnie wykonywanych manewrów, m.in. tych kiedy kolejny samolot lecie po smudze wypuszczonej przez poprzedni tym razem w rytm samby.
Oczywiście Air Show to nie tylko W.losi, Francyzi i zespoły akrobacyjne - przekonali się wszyscy, którzy zjawili się na lotnisku choćby w jeden z dwóch dni. A z transportem nie było problemów, autobusy komunikacji miejskiej tuż przed dziewiętnastą podjeżdżały na przystanek przy lotnisku jeden po drugim. Na drogach dojazdowych do miasta był tłok, ale na wielu skrzyżowaniach ruchem kierowali policjanci. przypomnijmy też: pod kasami biletowymi nie było kolejek.
- Podczas pokazów zaprezentowali się wszyscy uczestnicy, zgodnie z planem. W powietrzu było 180 samolotów, na wystawie statycznej - ponad 50. Można było je zwiedzać, fotografować. W powietrzu można było oglądać pilotów z siedemnastu państw, łącznie przez 1100 minut. Szacujemy, że pokazy obejrzała co najmniej 180-tysięczna publiczność. Sądzę, że była to publiczność zadowolona - sumuje rzecznik Air Show mjr Jakub Block.
(bdb)