Urząd marszałkowski zaprzecza, by trwonił pieniądze
- Nie jesteśmy rozrzutni - odpiera ataki radomskich parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości urząd marszałkowski. Żałuje, że w sprawie "janosikowego" politycy nie mówią jednym głosem.
Jak pisaliśmy, politycy PiS zarzucili marszałkowi Adamowi Struzikowi, że
źle zarządza finansami Mazowsza, a problem "janosikowego" nie jest
najważniejszą przyczyną kłopotów województwa. W odpowiedzi otrzymaliśmy
pismo od rzeczniczki marszałka Marty Milewskiej, która wyjaśnia: "(...) urząd
marszałkowski województwa mazowieckiego jest jednym z nielicznych
urzędów w Polsce, w którym od kilku lat nie ma premii, nagród ani
podwyżek. Z analizy na podstawie danych Ministerstwa Finansów wynika, że
w 11 województwach w kraju podatnicy wydają więcej na funkcjonowanie
swojego urzędu marszałkowskiego. Roczne koszty funkcjonowania urzędu
marszałkowskiego to zaledwie 3 proc. budżetu województwa. Trudno więc
mówić, że to właśnie te kwoty decydują o pogarszającej się sytuacji
Mazowsza.
Poza tym analizując dane ze sprawozdań finansowych
województw za rok 2012, a w nim kosztów administracji w przeliczeniu na
jednego mieszkańca, okazuje się, że Mazowsze znajduje się w końcówce
rankingu. Podczas, gdy w województwie lubuskim koszty te wynoszą 57,76
zł na jednego mieszkańca, w województwie mazowieckim jest to 33,61 zł.
Należy przy tym pamiętać, że na Mazowszu przypada największa liczba
potencjalnych interesantów na 1 urzędnika. Jest to aż blisko 5000
potencjalnych klientów, podczas gdy w województwie podlaskim (będącym na
5. miejscu w rankingu kosztów administracyjnych) niecałe 2000.
Poza tym zatrudnienie w urzędzie zmniejszyło się u nas o 50 osób.
Mazowsze
w przeciwieństwie do kilku innych województw nie buduje także sobie
siedziby za kilkaset milionów zł. Województwo mazowieckie jest jednym z
nielicznych, które nie posiada własnej siedziby i jest zmuszone do
wynajmowania powierzchni biurowych.
W kwestii przewidywania
wysokości „janosikowego” – oczywiście jego wysokość jest znana
wcześniej. Problem polega na tym, że nikt nie wie, jakie będą wpływy z
podatku CIT, a to właśnie ten podatek stanowi ok. 85 proc. dochodów
podatkowych województwa. Niestety, budżet naszego samorządu oparty jest
właśnie na takim niestabilnym źródle – nie mamy na to wpływu. Do
planowania budżetu bierzemy m.in. dane wskazywane przez ministerstwo
finansów. W ubiegłym roku wpływ z CIT-u był mniejszy o ponad 350 mln zł
niż zakładały prognozy. Jeśli jest ktoś, kto byłby w stanie przewidzieć
wpływy z tego podatku (podatku od przedsiębiorców), to z pewnością w
skali kraju, a nawet Europy wiele osób chętnie by z tej wiedzy
skorzystało.
Jak widać, niestabilne dochody sprawiają, że
płacenie „janosikowego” staje się jedną z głównych pozycji w budżecie
województwa i czołowym naszym zadaniem. Cała ta sytuacja sprawia, że
Mazowsze musi zamrażać wszystkie inwestycje, likwidować dotacje dla
organizacji pozarządowych, szkół i instytucji kultury. Wszystko po to,
aby wywiązać się z obowiązku oddania połowy swoich dochodów innym
województwom. Absurd tych przepisów kolejny raz obnażony został w
styczniu tego roku. Do 15 stycznia na nasze konta wpłynęło 6,8 mln zł z
CIT, a rata „janosikowego”, którą musieliśmy zapłacić właśnie do połowy
miesiąca, wyniosła 54 mln zł (w lutym była identyczna sytuacja – do 15
lutego wpłynęło jedynie 6,4 mln zł). We wtorek Trybunał Konstytucyjny ma
po paru latach zająć się naszym wnioskiem w sprawie „janosikowego”,
Szkoda, że w tak ważnym dla Mazowsza czasie, gdy możemy wygrać ze złymi
przepisami, krzywdzącymi mieszkańców regionu, nie mówimy wszyscy jednym
głosem."