W latach 30. i w Afryce

11 września 2011
Tradycyjnie i po afrykańsku spędzali weekend radomianie. Bardzo wielu przybyło ich zarówno na "Uliczkę tradycji" jak i na "Niespodziewany początek jesieni" do Orońska.

 

Najważniejszy jest szyk  Pogoda - to chyba jedne z ostatnich takich ciepłych dni we wrześniu - sprzyjała obu imprezom. Na "uliczce tradycji" było przede wszystkim stylowo, na co wskazywały stroje niektórych dam i dżentelmenów, stare automobile, nieme kino i przeboje, które śpiewali nasi pra, pra pradziadkowie. Tym razem wykonywali je zarówno młodzi adepci wokalistyki z Resursy, jak i znani radomianie, wśród których nie zabrakło parlamentarzystów, jakby nie było, szykujących się do kolejnego startu na Wiejską.

Poznajecie tego malarza? Na scenie pojawili się więc senator Wojciech Skurkiewicz ze swoja interpretacją „Cichej wody”, posłowie Marzena Wróbel, która przekonywała , że "Miłość ci wszystko wybaczy" i Marek Wikiński, który „Umówił się z nią na dziewiątą”. W duet - ale taneczny - poszli wiceprezydenci - Anna Kwiecień i  Ryszard Fałek a radny sejmiku Mazowsza Zbigniew Gołąbek... rapował! Z zupełnie innej strony pokazał się poseł Marek Suski, który zasiadł  na "Uliczce" ze sztalugami. Widzom bardzo się to podobało, ale czy tak samo zareagują przy wyborczych urnach?

Ach, te samochody... Amatorzy innych klimatów wybrali się natomiast do Orońska, gdzie na terenie tamtejszego Centrum Rzeźby Polskiej ogłoszono "Niespodziewany początek jesieni". Ale było bardzo gorąco, bo spotkanie zostało poświęcone Afryce.

A w Orońsku Afryka Najwięcej uciechy miały dzieci, które mogły malować, toczyć gliniane naczynia, robić totemy i grać na bębnach. Dorośli stali w długiej kolejce po afrykańskie, wegetariańskie pierożki i bawili się wraz z zespołem taneczno-wokalnym podczas polsko-afrykańskiego show.

Ta pani serwowała pierożki Goście z Afryki  pokazywali też podstawowe kroki taneczne charakterystyczne dla ich kręgu kulturowego. I okazało się, że najważniejsze jest... kręcenie biodrami, bez względu na to, czy na "parkiet"wychodzi kobieta, czy "meczizna". Zresztą nikt nie dziwił się, że rodowity Afrykanin, który wystąpił jako solista, mówi całkiem nieźle po polsku, a na dodatek twierdzi, że ma na imię... Piotr. Oczywiście - przyznał, że mieszka w naszym kraju tak długo, że tak zwracają się do niego jego przyjaciele.   

(bdb)

Więcej zdjęć w Galerii