Wikiński startuje do PE, by zostać… prezydentem Radomia

9 kwietnia 2009
Czerwcowe wybory do europarlamentu mają być dla SLD testem, w którym radomianie opowiedzieli by się za albo przeciw zmianom w obecnym układzie rządzącym. Taką deklarację złożyli politycy Sojuszu prezentując listę kandydatów do PE. SLD gotowe do wyborów

Otwiera ją na pozycji pierwszej poseł Marek Wikiński, którego zapowiedziano także oficjalnie jako kandydata na prezydenta Radomia w przyszłorocznych wyborach samorządowych. Czy oznacza to, że jest gotów - w razie wygranej - wrócić z Brukseli do Radomia? - Zawsze mówiłem i podtrzymuję te słowa, że tutaj mogę zrobić więcej. Dlatego chcę być bardzo szczerym i przyznać, że musiałyby się wydarzyć dwa cuda - nad Wisłą i nad Mleczną - gdybym ten mandat zdobył - wyznał Marek Wikiński na konferencji prasowej.

Przypomniał, że niska frekwencja może sprawić, że z SLD nie zdobędzie takiej ilości głosów, które zapewniłby kandydatowi Sojuszu miejsce w PE. - Poza tym drugą pozycję zajmuje radny z Płocka, Arkadiusz Iwaniak, który w wyborach samorządowych dostał ponad 50 tys. głosów - wyjaśnia poseł.

Dlatego - zgodnie ze strategią SLD, czerwcowe wybory to dla partii "rodzaj eliminacji przed wielkim finałem", czyli przed wyborami do samorządu, w tym prezydenckimi. Marek Wikiński w nich wystartuje i niewykluczone, że będzie kandydatem na prezydenta całej zjednoczonej lewicy. - Chcemy się przekonać, czy radomianie chcą zmian i czy są zadowoleni z obecnego układu rządzącego. Teraz bardzo często słyszymy, że w Radomiu nie ma dla niego alternatywy. A to nieprawda i chcemy to pokazać wyborcom - podkreśla radny SLD Bohdan Karaś.

Marek Wikiński przekonuje, że jest kandydatem na prezydenta, który potrafi rozmawiać ze wszystkimi, łączyć, a nie dzielić. - Nie stać nas na prezydenta, który dopiero będzie się uczył, Radom nie ma na to czasu. Dlatego wyraziłem zgodę - wyjaśnia poseł.

Bożena Dobrzyńska