Wszyscy przechodzili przez ścieżki zdrowia
"Ścieżki zdrowia" - to określenie padało najczęściej podczas kolejnej rozprawy w Sądzie Okręgowym, który rozpatruje sprawę byłego "zomowca". 56-letni Jan D. jest oskarżony o pobicie jednego z zatrzymanych oraz fizyczne i psychiczne znęcanie się nad 28 kolejnymi uczestnikami robotniczego protestu w czerwcu 1976 roku w Radomiu.
- Pałki poszły w ruch - relacjonował swoje zatrzymanie świadek Ireneusz G., który ścieżki zdrowia przechodził kilkakrotnie. Został zatrzymany wraz z kolegą Arturem K. pod "empikiem" i zaciągnięty na pobliską komendę milicji przy ul. Traugutta. - Podobno mieliśmy rzucać w coś kamieniami i demolować - mówił. Widział, jak jeden z mężczyzn - był ubrany w garnitur - uderzył bez żądnego powodu jednego z zatrzymanych mocno pięścią w twarz. - Aż mu głowa uderzyła o ścianę - zaznaczył. Sam także oberwał pałka w szyję. - To musiał zrobić jakiś zawodowiec, bo nie poczułem bólu, ale nogi ssie pode mną ugięły - ocenił. Wtedy także - oszołomiony - podpisał jakieś podsunięte mu papiery. Upokarzające były też "podstrzyżyny". - Obcinali nam włosy jak popadło - nierówno, zostawiając dłuższe po bokach i wycięty pasek pośrodku. Chcieli nas ośmieszyć. Miałem 10 lat i modne wtedy długie włosy. Został skazany na 5 tys. zł grzywny, karnie został zwolniony z pracy, do której przywrócono go dopiero we wrześniu.
- Już tyle razy to opowiadałem -Wiesław K. nie kryl przed sądem swego zdenerwowania. - Znowu mam to powtarzać? Mogę nie pamiętać. To było 30 lat temu, miałem 17 lat... Wiesławowi K. także zarzucono, że był w grupie protestujących na ul. 1 Maja, chociaż został zatrzymany na ul. Traugutta. - Już po przewiezieniu do Szydłowca, kiedy nie chciałem się przyznać do niczego, zostałem uderzony w twarz - mówił. Potem w Radomiu dowiedział się, że będzie odpowiadać z wolnej stopy. - Ale wywieźli mnie jeszcze do więzienia na Malczewskiego. - Tam tylko raz zobaczyłem, że komuś pomaga lekarz, bo ten mężczyzna pluł czy sikał krwią. tego już nie pamiętam - relacjonował.
Kolejni świadkowie mówili o tym, co przydarzyło się w czerwcu 1976 roku ich bliskim. Andrzej G. o zatrzymanym wtedy, a dziś nieżyjącym już bracie Januszu, a Marianna K. o synu. Obaj byli bici podczas ścieżek zdrowia.