Wszyscy radni zgodnie świętowali

26 października 2010
- Trzeba było zmieniać mentalność ludzi, nas wszystkich. Myśmy się wszyscy przebudowywali i zmieniali - wspomina pierwszą kadencję samorządu Wojciech Gęsiak. Prezydent Radomia w latach 1990-1994 był jednym z wielu gości uroczystej sesji Rady Miejskiej w siedzibie szkoły muzycznej.

Sala wypełniła się po brzegi

Na spotkanie z okazji 20-lecia samorządu przewodniczący Rady Miejskiej Dariusz Wójcik zaprosił wszystkich radnych sprawujących ten mandat począwszy od 1990 roku, a także prezydentów, członków zarządów miasta. Spośród byłych szefów magistratu nie widzieliśmy jednak ani Adama Włodarczyka (kierował miastem w latach 1998 - 2002), ani jego następcy w kolejnych kadencjach - Zdzisława Marcinkowskiego. Zabrakło również prezydenta z lat 1994 - 97 (nie dokończył kadencji, ponieważ został wojewodą) Kazimierza Wlazło.

2
Program uroczystości nie był zbyt bogaty. O samorządzie okresu międzywojennego i dzisiejszym ciekawie opowiadał historyk, dr Sebatian Piątkowski. Wystąpili także młodzi artyści - uczniowie szkoly muzycznej. Nie przewidziano wprawdzie oficjalnych mów, ale prowadzący spotaknie nie potrafił odmówić chcętnym do zabrania głosu, m.in. Wojciechowi Gęsiakowi, prezydentowi w czasie pierwszej kadencji. Ten złożył życzenia podkreślając, że na rzecz miasta można pracować także poza radą. Jednocześnie zdziwił się, że uroczystość jest tak smutna, skoro powody do radośći - wielkie.

Nam powiedzieli:

O wyniesionych naukach

bottom Krzysztof Gajewski, jeden z radnych (był także w zarządzie miasta) z najdłuższym stażem w radomskim samorządzie. - Nauczyłem się tego, że trzeba mówić krótko i podawać przykłady. Bo jeśli ludzie nie nauczą się na przykładach, to się na niczym nie nauczą. Przez te 20 lat nauczyłem się też formułować konkretny cel jaki chcę osiągnąć i tego jak iść do tego celu. Sądzę, że każda z ekip rządzących szła w tym samym kierunku, tylko zaczęliśmy iść trochę różnymi drogami. A cel jest ten sam: dobro i rozwój miasta. Mam nadzieję, że wszyscy robią to z tego samego powodu.

Co utkwiło najbardziej w pamięci?

Pierwsza kadencja - wizyta ojca świętego. Osiem miesięcy dzień w dzień przy przygotowywaniu wizyty. W drugiej kadencji - burzliwość zmian, czyli przekształcenia firm komunalnych. pamiętam te kosze na śmieci, pamiętam strajk komunikacji, to szarpanie nocne. Myśmy wtedy praktycznie nie wychodzili przez kilka dni z urzędu. I to zmieniło nasze relacje z drugą stroną sporu, z ludźmi - którzy - chcieliśmy tego - ze zmian skorzystali.

Zmieniać mentalność

bottom Wojciech Gęsiak: - Najtrudniejsze było to, że trzeba było wszystko transformować, przejmować. Trzeba było zmieniać mentalność ludzi, nas wszystkich. Myśmy się wszyscy przebudowywali i zmieniali. I to było najtrudniejsze. Myślę, że tak samo radomianie będą wspominać ten okres początku lat 90. jako najtrudniejszy. Miałem trzy, czy cztery pióra. Wszystkie mi zabrano, bo musiałem podpisywać kolejne porozumienia z kolejnymi związkami zawodowymi ratując kolejny zakład przed brakiem pieniędzy na wypłaty.
Skomunalizowaliśmy wszystko, co się dało. Tak, że kolejne ekipy dostały gotową maszynkę. Mogły narzekać, że nie najlepiej naoliwiona, ale ten samochód jechał. Teraz zmieniają się tylko kierowcy, a my patrzymy gdzie nas zawiozą. Myśmy musieli montować wszystkie koła i jechać jeszcze bez zapasu.

Czy można szybciej?

Nie miejmy pretensji do samorządu radomskiego, że nie uzyskujemy takiej pozycji i karty przetargowej jak Kielce. Kielce są stolica województwa, same dzielą fundusze unijne, a my tego nie mamy. Niezależnie jaki samorząd, z jakiej opcji będzie rządzić, to o tym trzeba pamiętać. Kielce mają ten handicap, my musimy znaleźć inny.

Najlepiej być przewodniczącym

Ryszard Fałek Ryszard Fałek, przewodniczący rady, prezydent, wiceprezydent. - Najlepsza jest perspektywa przewodniczącego rady. Widzi się całokształt przedsięwzięć w przeciwieństwie na przykład do wiceprezydenta, który resortowo pracuje. Z kolei funkcja prezydenta to bardzo duża presja, naciski, uzasadnione, nieuzasadnione, prawdziwe, fałszywe. I tu decyduje osobowość. Na ile ktoś jest odporny. Czy wytrzymuje, czy się gubi, czy zaczyna reagować na takie czy inne zaczepne akcje. Natomiast w sytuacji przewodniczącego ma się pewien komfort. Trzeba być obiektywnym i godnie reprezentować radę. Dbać o interesy wszystkich klubów, wszystkich radnych. Wtedy się widzi całość spraw, ma się wpływ na to co się dzieje w samorządzie, bo bez rady też prezydent nic nie zdziała. Przewodniczący to taka  funkcja najbardziej przyjazna i satysfakcjonująca człowieka.

Bożena Dobrzyńska