Wymiana ciosów na sesji
Andrzej Kosztowniak uznał, że plan powinien być jednak przedmiotem szerszej dyskusji, w tym w komisjach rady. Brak takiej konsultacji zarzucali mu przede wszystkim radni opozycji. Ale nawet, gdyby dokument skierować do komisji, to nie wiadomo kto miałby się nim zajmować, bo nową komisję gospodarki i ochrony środowiska radni mieli powołać dopiero na dzisiejszej sesji. Nie zrobili tego, bo Prawo i Sprawiedliwość nie miało większości, a wszyscy pozostali postanowili głosować tak samo, czyli przeciwko kandydatom PiS. - PO zawarła koalicję z SLD!- grzmiał przewodniczący klubu PiS Dariusz Wójcik.
Na dzisiejszą sesję przewodniczący rady zaprosił także parlamentarzystów i radnych wojewódzkich, wyznaczając debatę o planie inwestycyjnym na samo południe. Na tę samą godzinę senator Andrzej Łuczycki i posłanka Ewa Kopacz (PO) zwołali spotkanie w "Elektrowni". Tematem rozmowy z udziałem przedstawicieli Zarządu Województwa Mazowieckiego miała być współpraca "ponad politycznymi podziałami" wszystkich sił zainteresowanych rozwojem Radomia. Ale do "Elektrowni" przyszedł tylko poseł Witold Bałażak (LPR) i Marzena Paduch (Samoorona). Zebrani postanowili zatem przejść do sali obrad sesji na ul. Sienkiewicza. Tu po wystąpieniach radnych na temat planu inwestycyjnego, głos zabierali parlamentarzyści. Najbardziej ostro i emocjonalnie mówiła posłanka Ewa Kopacz. - Mogliście porozmawiać merytorycznie o planach z przedstawicielami sejmiku, ale nie przyjęliście zaproszenia do "Elektrowni". Skoro jesteście tacy samodzielni, to po co wam nasza pomoc? - pytała prezydenta. Posłanka zarzuciła też Kosztowniakowi i jego ekipie niekompetencję i mimo słownych deklaracji, brak chęci do współpracy. - Gdzie są pańscy posłowie, którzy mieli panu pomagać w załatwianiu spraw Radomia? - pytała nie bez ironii.
- Przez dziewięć miesięcy mojej prezydentury nie zaszczyciła mnie pani obecnością na żadnym spotkaniu, także tym poświeconym planowi inwestycyjnemu. Do dziś nie miałem okazji pani poznać, a skoro pani mnie straszy, to powiem że mam nad panią przewagę fizyczną - odpowiadał Kosztowniak i zaraz dodal, że to był żart. Za tę wypowiedź skarcił prezydenta Marek Wikiński (SLD). - Zwraca się tak pan do posłanki z ugrupowania, które prawdopodobnie już niebawem będzie rządzić w kraju - przypomniał. - Państwo nie tylko powinniście ze sobą wpółpracować, ale i współżyć - mówił wywołując salwę śmiechu wśród zebranych. - A wiem, że pan to potrafi, panie prezydencie. Przecież nawet ze mną, posłem SLD, był pan w Ministerstwie Finansów...
Sytuację usiłowała załagodzić Marzena Wróbel (PiS), która najpierw przeprosiła Ewę Kopacz za nieobecność w "Elektrowni", a potem przypomniała swoją pracę w radomskiej radzie miejskiej: - Wiele się tutaj nauczyłam. Nawet w bardzo upolitycznionej radzie w latach 90. potrafiliśmy razem, bez względu na przynależność partyjną, podejmować wspólnie decyzje, które słyżyły Radomiowi. Tak też czynię w Sejmie, kiedy głosuję za sprawami Radomia wbrew dyscyplinie partyjnej - przekonywała.
Gorące głowy dyskutantów studził także wicemarszałek Mazowsza Jacek Kozłowski, który m.in. przestrzegał przed hurraoptymizmem prezydenta dotyczącym planów centrum sportowego na Koniówce. - Radzę, by jednak zająć się najpierw niewykorzystywanymi obiektami sportowymi w mieście - zaznaczył.
Jutro o godz. 10 radni spotykają się ponownie, by zrealizować kilkanaście punktów, które "spadły" z dzisiejszego porządku obrad.