Wysokie ekwiwalenty urlopowe dla wiceprezydentów? Magistrat zaprzecza

12 listopada 2014
Prezydent i wiceprezydenci Radomia mają niewykorzystanych po kilkadziesiąt dni urlopu. Jeśli przegrają wybory, budżet miasta będzie musiał im wypłacić wielotysięczne ekwiwalenty - alarmuje Grupa Zmiana i kieruje w tej sprawie skargę do Państwowego Inspektoratu Pracy. - To bezsensowne zarzuty - uważa magistrat.



 

 

- Wnioskujemy o zbadanie sprawy i ukaranie osoby odpowiedzialnej grzywną - informuje Mateusz Wojcieszak z Grupy Zmiana. Przypomina, że Kodeks pracy stanowi, że pracodawca jest obowiązany udzielić pracownikowi urlopu w tym roku kalendarzowym, w którym pracownik uzyskał do niego prawo. Urlop zaległy powinien być wykorzystany najpóźniej do końca września kolejnego roku. - Nieudzielanie zaległego urlopu w tym terminie stanowi wykroczenie przeciwko prawom pracownika zagrożone karą grzywny od 1 tys. do 30 tys. zł - wyjaśnia Wojcieszak. Twierdzi, że z taką sytuacją mamy do czynienia w Radomiu.

 

- Prezydent oraz kolegium notorycznie łamią prawo do urlopowania nadużywając możliwości odrzucania dni wolnych. Prezydent Kosztowniak posiada aż 48 dni niewykorzystanego urlopu, Fałek - 19 dni, Marszałkiewicz - 35 dni. W przypadku zakończenia kadencji prezydenta 16 listopada - przegra wybory lub wiceprezydenci zostaną odwołani - z budżetu miasta zostaną wypłacone gigantyczne ekwiwalenty. Kosztowniak dostanie ok. 33 tys. zł, Marszałkiewicz ok. 24 tys. zł - wyliczył Mateusz Wojcieszak.

- Wiceprezydenci są zatrudnieni na umowę o pracę. Otrzymają trzymiesięczne wypowiedzenia, a pracodawca wysyła ich w pierwszej kolejności na zaległe urlopy. Zatem żadnego ekiwiwalentu nie dostaną - wyjaśnia sekretarz miasta Rafał Czajkowski. Przyznaje jednocześnie, że Andrzej Kosztowniak ma sporo zaległego urlopu. - Jeśli nie zostanie wybrany, kończy pracę z dniem zaprzysiężenia nowego prezydnta i również po wyborach ten urlop wykorzysta - twierdzi Czajkowski.

 

(kat, bdb)