Żal nie skorzystać

10 sierpnia 2007
Wyprzedaż! Takie hasło widnieje niemal na każdej sklepowej wystawie. Butiki kuszą promocjami, a klienci kupują wszystko, bo jest okazja i żal nie skorzystać. Wystawy sklepowe kuszą

Posezonowe wyprzedaże rozpoczęły się już w połowie wakacji. Sklepy wręcz prześcigają się w letnich ofertach. Ale na brak zainteresowania ze strony klientów nie mogą narzekać.  – Codziennie w naszym butiku jest tłok od samego rana. Klienci kupują po kilka a czasem kilkanaście rzeczy na raz. Do przymierzalni i do kas są niesamowite kolejki – mówi Agata Suchednik, ekspedientka jednego z radomskich sklepów młodzieżowych.

Ludzie uwielbiają wyprzedaże, a sklepowe wystawy kuszą, że nie można się oprzeć, by nie zajrzeć do środka. – Kupujemy tylko w promocjach – twierdzą zgodnie Kasia Plich i Aneta Sobczyk. – Przez takie kupowanie można wiele zaoszczędzić i nauczyć się większej gospodarności pieniędzmi. Dziewczyny uwielbiają zakupy i mogą godzinami błądzić pomiędzy wieszakami z bluzkami. Podobnie robią prawie wszyscy spotkani przez nas w sklepach klienci. - Po prostu korzystamy z okazji, aby mieć coś fajnego, modnego i nie wydawać dużo pieniędzy - przekonują. 

Dzięki przecenom, w niektórych sklepach można kupić modne ubrania nawet 70 proc. taniej. Bluzkę, która kosztowała 39 zł, w promocji dostaniemy już za 9,90 zł. Podobnie jest z butami. Letnie klapki kosztują 19,90 zł, dlatego, że były modne w zeszłym roku. A niczym nie różniące się buty, tylko dlatego, że pochodzą z najnowszej kolekcji kosztują 59,90. Różnica w cenie jest więc ogromna. 

Kolejki można spotkać nie tylko w sklepach z odzieżą, ale także z butami, drogeriach czy nawet aptekach. - Z doświadczenia wiem, jak wygląda dzienny utarg, kiedy mamy wyprzedaż towaru, a jak kiedy nie ma promocji. Ona działa jak magnes, przyciąga i sklep na tym więcej zarabia – twierdzi A. Suchednik.

Chociaż - przyznają "wyznawcy promocji" - ma też do siebie to, że idąc po jedną rzecz, która ma obniżoną cenę, przy okazji kupujemy jeszcze inne, niekonieczne tańsze. Bo po co chodzić do drugiego sklepu, jeśli w jednym można kupić wszystko?