Zbierają pieniądze na pomnik Żołnierzy Wyklętych
Do zbiórki włączają się też radomskie środowiska patriotyczne. Wolontariusze staną z puszkami 1 i 2 listopada przy bramie głównej cmentarza przy ul. Limanowskiego oraz przy bramie na ul. Dębowej.
- Przy murze i furtce od. ul. Dębowej z inicjatywy Związku Piłsudczyków umieszczono tablicę informującą o pomordowanych żołnierzach. UB mordowało ich w katowniach przy Moniuszki i przy Kościuszki, następnie chowano skrycie przy murze bez pogrzebu. Po prostu byli grzebani w tak perfidny sposób, by zatrzeć ślady zbrodni na ścieżce, która prowadziła od strony ul. Dębowe - opowiada Wiesław Mizerski. Podkreśla, że sąjto synowie, bracia, osób, które do dziś nie mogą odnaleźć grobów swoich bliskich. - IPN nad tą sprawą pracuje naszym zdaniem dość opieszale, a mówimy o dziesiątkach osób. Mamy nadzieję, że tam postawimy pomnik - dodaje Mizerski. Stowarzyszenie złożyło wniosek do IPN o badanie tego miejsca.
Nie ma jeszcze projektu pomnika Żołnierzy Wyklętych. Orientacyjny koszt budowy to od 40 do 100 tys. zł. Stowarzyszenie nie będzie prosić wydziału architektury magistratu o zorganizowanie konkursu na projekt tego pomnika.
- Mamy złe doświadczenia i nie chcemy, żeby miasto ogłaszało „142 konkurs” na pomnik. Po prostu nie mamy zaufania do szefa architektury urzędu miejskiego i radomskich architektów. Rozmawiamy z ks. proboszczem i zarządcą cmentarza przy ul. Limanowskiego. O konkretach będziemy mówić, gdy będziemy mieć projekt, który wykona artysta rzeźbiarz - zapowiada Wiesław Mizerski. Zaznacza, że Stowarzyszenie będzie nam tym pracować, "bez względu na to, czy badania IPN ruszą czy nie". - Na pewno w tym miejscu są pochowani żołnierze. Myślę, że przebadanie tego gruntu to nie jest wielki koszt dla IPN. Miasto też powinno wesprzeć takie badania - uważa Mizerski.
Wolontariusze z biało-czerwoną opaską będą zbierać pieniądze 1 i 2 listopada. Darczyńcy otrzymają małe nalepki, fotografie żołnierzy. – Będziemy zbierać do skutku. Chcemy wybudować pomnik w przyszłym roku, a jak się nie uda, to za dwa lata - dodaje Wiesław Mizerski.
(raa)