Złapać lisią kitę

9 listopada 2008
- Każdy z jeźdźców przyjechał tutaj po to, by tę kitę złapać - twierdzą uczestnicy tegorocznego biegu Hubertusa, który odbył się w Lesiowie. Tym razem lisi ogon zdobyła Katarzyna Sadowska. Łatwiej gonić czy uciekać?

W XXXI już gonitwie organizowanej przez Studencki Klub Jeździecki Politechniki Radomskiej wzięło udział kilkadziesiąt koni i jeźdźców. Równie dużo miłośników tego sportu oglądało bieg. Niewykluczone, że spora liczba koni spowodowała, że doszło do kilku upadków, w tym jednego wyglądającego dość groźnie - koń jednej z uczestniczek biegu przewrócił się razem z nią. Nie mogła dalej brać udziału w imprezie i została odwieziona do szpitala. Katarzyna Sadowska

Marek Dobrowolski, który jako zwycięzca ubiegłorocznego biegu teraz bronił lisiej kity potwierdza, że było trudno. - W ogóle trudniej jest uciekać niż gonić. W tym drugim przypadku nikt od nas nie wymaga tego końcowego efektu, czyli zdobycia kity. Tym razem konkurentka, czyli Kasia przechytrzyła lisa, który zaczaił się przy norze. Wydawało mi się, że potrafię tak pokierować biegiem, by jak najdłużej zachować kitę, tym bardziej że widziałem wszystkich jeźdźców na starcie. Ale trzeba mieć respekt dla konkurentów i zachować pokorę - opowiada. Marek Dobrowolski

Katarzyna Sadowska, która konno jeździ od 1986 roku nie kryła radości. - Zdarzyło mi się już kiedyś zdobyć kitę, ale to było bardzo dawno temu. Teraz to jest więc jakiś powrót... Jestem szczęśliwa, bo sam bieg to ogromna adrenalina, a złapanie lisa - duży prestiż. Jestem dumna, bo szansa złapania lisa zdarza się raz na wiele lat.

- A gdyby koń umiał mówić, co by teraz powiedział? - zapytaliśmy zwyciężczynię. - Na pewno, że jest dumny - zapewnia pani Kasia.

Katarzyna Sadowska otrzymała puchar ufundowany przez rektora Politechniki Radomskiej.

(bdb)