Do tragicznego zdarzenia doszło w pierwszych dniach grudnia 2017 roku. Strażacy podczas gaszenia pożaru, który wybuchł w bloku, znaleźli ciało 66-latki. Podejrzewali, że przyczyną pożaru było zaprószenie ognia. Potem okazało się, że Alicja K. została wcześniej uduszona i obrabowana, a mieszkanie podpalone. W mieszkaniu zginął także pies, którego oskarżony zostawił w środku odcinając drogę ucieczki. Prokurator postawił 33-letniemu Maciejowi Z. łącznie sześć zarzutów. Mężczyzna przyznał się do popełnienia dwóch przestępstw, a co do morderstwa przedstawił własną wersję zdarzenia, "rażąco sprzeczną z ustaleniami sądu" - podała sędzia Katarzyna Siczek przedstawiając ustne motywy wyroku. Przyznała, że nie istnieje bezpośredni dowód zbrodni, bo nie ma świadków, ale łańcuch poszlak poparty dowodami (nagrania z kamer monitoringu, odciski palców na kubku i opasce, którą kobieta miała skrepowane ręce, ślady DNA na niedopałkach papierosów, klucz do mieszkania Alicji K. i zabrane z niego przedmioty znalezione w aucie Macieja Z.) wskazują na sprawstwo oskarżonego. - Wyniki sekcji zwłok kobiety wskazały, że była stosowana przemoc - podkreślała sędzia Siczek. Dodała, że do śmierci doszło na skutek uduszenia apaszką poprzez zatkanie dróg oddechowych. Sędzia przyznała że wyrok jest surowy, ale dla Macieja Z. nie ma okoliczności łagodzących. - Zamordował matkę swojej koleżanki. Wykorzystując swoją przewagę fizyczną i ufność kobiety skrępował i udusił - mówiła sędzia referent. Maciej Z. popełnił przestępstwa w warunkach recydywy, dlatego prokurator wnioskował, by pozostał w areszcie do czasu rozpoczęcia odbywania właściwej kary (po uprawomocnieniu wyroku). Sąd wyraził na to zgodę. bdb