Arkadiusz Kutkowski: w 76 roku w Radomiu były represje, nie procesy sądowe

13 czerwca 2016

„… jak my ich nienawidzimy… ” – mówił o uczestnikach robotniczego protestu w czerwcu 1976 roku ówczesny I sekretarz KC PZPR. Taki też tytuł nosi książka Arkadiusza Kutkowskiego. – My tutaj, w Radomiu, powinniśmy jak najczęściej te słowa cytować – uważa autor, który prezentował swoją pracę doktorską podczas naukowej konferencji „Miasta buntu w imperium sowieckim”.

 
Arkadiusz Kutkowski podpisywał swoją książkę

Arkadiusz Kutkowski podpisywał swoją książkę

  Książka wydana przez IPN, którego Kutkowski jest pracownikiem, ma też dalszą część tytułu "Represje sądowe po proteście robotniczym w Radomiu w czerwcu 1976 r.” I ten fragment jest bardzo ważny. - Bo to były represje a nie proces, wymierzanie kary nie dobywało się według procedury karnej - podkreśla Arkadiusz Kutkowski. Zaznacza, że ani po wydarzeniach w 1956 roku w Poznaniu, ani po grudniu 1970 roku na Wybrzeżu wymiar sprawiedliwości tak srogo nie rozprawił się z protestującymi. - Tylko w radomskim sądzie zapadały bardzo wysokie wyroki; najwyższy to było 10 lat więzienia - przypomina. Autor, a także jego promotor prof. Jerzy Eisler, zdradzili, że zarówno sam doktorat autora, jak i powstała na jego bazie książka, rodziły się w ogromnych bólach i trwały niemal 10 lat. - Wydarzeniami czerwcowymi interesowałem się już na początku lat 90., kiedy współpracowałem z komisją rehabilitacyjną uczestników protestu działającą w ramach Solidarności. Wtedy też skontaktował się ze mną Jan Józef Lipski, który powiedział mi, że istnieje możliwość wglądu do archiwum Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Skorzystałem z tej możliwości, ale okazało się że przepisywanie zawartości akt zajęłoby mi ze dwa lata. Dlatego czytałem je na głos i nagrywałem na dyktafon, a potem w domu przepisywałem. Pracowałem wtedy w radomskiej Gazecie Wyborczej i część tych materiałów tam opublikowałem. Jednocześnie pomyślałem, że warto do tego tematu sięgnąć głębiej - opowiada dr Kutkowski. - Wartość tej publikacji polega na tym, że autor jest z wykształcenia prawnikiem i praktykującym dziennikarzem (po odejściu z GW, pracował w "Słowie Ludu" - przyp. autorka); i na tym, że porządny człowiek wziął się na serio za napisanie książki historycznej. Z tego ciasta, nie mógł wyjść zakalec - zapewniał prof. Eisler. Jego zdaniem walorem "... jak my ich nienawidzimy" jest także język: przystępny, taki którym nie piszą ani prawnicy, ani historycy. Podobnie uważa Mirosław Chojecki, opozycjonista, działacz KOR. - W innych książkach IPN-u ginie człowiek, a u Kutkowskiego jest bardzo dużo relacji uczestników protestu, są wspomnienia, rozmowy z ludźmi. A jednocześnie autor bardzo solidnie opiera się na archiwach - zachwala Chojecki. Uczestnicy spotkania pytali Kutkowskiego m.in. o to, dlaczego w świadomości radomian wydarzenia z czerwca 76 roku to przede wszystkim zdewastowane sklepy, wybryki chuligańskie, a nie wydarzenie o charakterze politycznym. - Rzeczywiście, różne ekscesy były, ale jest to tylko część prawdy. Bo czy przed sądem stawali prawdziwi sprawcy kradzieży, czy osoby przypadkowe? Czy nie "dobierano" takich z przeszłością kryminalną, by zdeprecjonować przed opinią publiczną robotniczy protest?  Znane są przypadki, gdy milicja i SB zatrzymywała przypadkowe osoby, "wręczała" im jakieś artykuły i biła tak długo aż przyznały się do kradzieży -tłumaczy Arkadiusz Kutkowski. Podczas potkania nastąpiła także interesującą wymiana zdań pomiędzy prof. Eislerem a Mirosławem Chojeckim. Ten pierwszy w nawiązaniu do hasła ("Zaczęło się w Radomiu") obchodów 40. rocznicy radomskiego protestu twierdził, że żadne z "miast buntu", ani w Polsce, ani za granicą nie powinno przypisywać sobie zasług, że jest pionierem drogi do wolności. - Uważam , że naprawdę zaczęło się w Radomiu, bo to właśnie tutaj skrzyknęły się wszystkie stany: robotnicy, inteligencja, duchowni, a niewiele później chłopi - wyjaśniał Chojecki. Podobnie uważa prof. PawełSsasanka z IPN. - To zadziwiające, że represje sądowe były tu tak surowe. W konsekwencji wcześniejszych protestów władza się zmieniała: po Poznaniu przyszedł Gomułka, po Wybrzeżu Gierek, w przypadku wydarzeń radomskich władza się nie zmieniła - tłumaczył. Jutro w Zespole Szkół Muzycznych drugi dzień konferencji naukowej. Program tutaj Bożena Dobrzyńska
Tags