Ruszył proces o zgwałcenie i usiłowanie zabójstwa 11-latki
Dramat rozegrał się niemal równo roku temu w jednej z
miejscowości powiatu grójeckiego. - Jedenastolatka poszła do sklepu na
zakupy. W drodze zaczepił ją Sebastian K., który grożąc pozbawieniem
życia zaprowadził ją do lasu: zgwałcił, pobił dotkliwie, po czym
usiłował pozbawić życia zaciskając dłonie na jej szyi. Pokrzywdzona
broniła się, ale straciła przytomność. Nadal była przez napastnika bita i
kopana po całym ciele. Potem mężczyzna przeciągnął dziewczynkę w inne
miejsce, gdzie 11 -latka odzyskała przytomność a napastnik ponownie bił
ją pięściami, gałęzią i nogą w głowę i inne części ciała. Sebastian K.
dusił nastolatkę zaciskając jej ręce na szyi. Wtedy pokrzywdzona
straciła przytomność po raz drugi. Kiedy po jakimś czasie ją odzyskała
zauważyła, że napastnik przeszukuje jej ubranie i zabiera pieniądze (35
zł), które miała na zakupy. Sebastian K. sprawdził tętno dziewczynki i
kopnął ją kilka razy w plecy. Pokrzywdzona w obawie o własne życie
zamknęła oczy i nie reagowała na uderzenia. Sebastian K. będąc
przekonany, że dziewczynka nie żyje, przykrył ją gałęziami i odjechał na
rowerze do domu - informowała w styczniu br. rzeczniczka Prokuratury
Okręgowej w Radomiu Małgorzata Chrabąszcz.
- Wieczorem zapukała do naszego domu - przerażona, posiniaczona,
zakrwawiona. Prosiła o pomoc, ale nie była w stanie powiedzieć co się
stało. Pisała na kartce. Nie umiała powiedzieć jak się nazywa.
Dowiedziałyśmy się tyle, że ktoś chciał ją zgwałcić i zabić, że ją bił
grubym konarem gałęzi, a potem ją przykrył tą gałęzią a potem liśćmi.
Ona straciła przytomność na chwilę, a kiedy ją odzyskała zauważyła, że
odszedł - opowiadała dziennikarzom przed salą sądową kobieta, do domu
której dziewczynka dotarła. Jak dodała, jej stan był taki, że nie umiała
przez telefon powiedzieć rodzicom co się stało, tylko prosiła starszą
panią, by to zrobiła. - A gdy mama zjawiła się w drzwiach od razu
rzuciła: mamo ja nie jestem winna - opowiadała kobieta.
Na początku posiedzenia, jeszcze z udziałem prasy, przewodnicząca składu
sędziowskiego Agnieszka Pawłowska odczytała opinię biegłego psychologa.
- Rozpoznawanie sprawy bez wyłączenia jawności byłoby sprzeczne z
interesem pokrzywdzonej. Dziewczynka funkcjonuje w małym środowisku,
chodzi do małej szkoły i nie jest możliwe zapewnienie jej prywatności.
Ujawniane od nowa tego, co przeżyła może prowadzić do nieodwracalnych
skutków w jej psychice - brzmiało uzasadnienie.
Sebastianowi K. grozi kara od 8 do 15 lat lub 25 lat pozbawienia
wolności, albo dożywocie.
(bdb)