Elektrownia kupiła nowe dzieła. Pokaże je na piątkowej wystawie

10 października 2013
- Nasza kolekcja zaczyna być bardzo ciekawie profilowana, nosi wszelkie cechy profesjonalnej, sensownie zaprogramowanej – uważa Romuald K. Bochyński z Elektrowni. Placówka właśnie wzbogaciła się o kolejne dzieła sztuki współczesnej, na które wydała 267 tys. zł. 




 

Włodzimierz Borowski

 

Budowę własnych  zbiorów elektrownia rozpoczęła w 2007 r. Wtedy na zakupy przeznaczyła łącznie 84 tys. zł, na kolejne w 2008 r. - 42 tys. zł, w 2009 r. - 160 tys. zł. W tym roku pieniądze pochodziły z programu Ministerstwa Kultury "Regionalne kolekcje sztuki współczesnej" i Samorządu Mazowsza.

Ministerialny program ma w swej nazwie słowo „regionalne”, ale – jak podkreśla Romuald K. Bochyński – kolekcja Elektrowni daleko wykracza poza lokalność. Ambicją MCSW jest bowiem stworzenie kolekcji międzynarodowej, co już - choćby przez darowizny artystów spod znaku geometrii uczestniczących w plenerach w Radziejowicach – się dokonuje. – Nasza kolekcja ma za zadanie pokazać najciekawsze zjawiska w obszarze nowoczesnych sztuk wizualnych – wyjaśnia  Bochyński.

Elektrownia kupiła zatem wiele cennych prac, ważnych zarówno z punktu widzenia rozwoju artystycznego ich autorów, jak i polskiej sztuki. Wśród nich jest ostatni z serii "manilusów” – „Manilus Prologue" nieżyjącego od kilku lat Włodzimierza Borowskiego, "Globus Europy" zmarłego w ubiegłym roku Andrzeja Dłużniewskiego. Nie pominięto także dzieł artystów młodszego pokolenia, np. Piotra Lutyńskiego.

- Jestem w stanie wydać każda sumę pieniędzy na zakup dziel sztuki – przyznaje Romuald  K. Bochyński zaznaczając, że dziś sztuka – tak jak i inne dziedziny życia - jest częścią globalnego systemu. Aby coś sensownego kupić trzeba mieć pieniądze i zrobić dobre rozeznanie. Ono oraz kontakty w środowisku owocują, przynoszą efekty.

 

– Ja, nad jednym zakupem, jakimś specjalnie ważnym, pracuję czasami rok, dwa, a nawet trzy. To nie jest tak, że bierzemy koszyk i idziemy do supermarketu pn. sztuka współczesna i ładujemy do niego to, co nam się podoba – przekonuje Bochyński. Uważa, że jeśli się myśli poważnie o rozbudowie kolekcji, ambitnych pozycjach, trzeba mieć ok. pół miliona zlotych rocznie. – Stąd ten dylemat, że my wiemy co chcemy kupić, jakich artystów, jakie dzieła. Mamy niezłe rozpoznanie sytuacji, ale jesteśmy ciągle uwarunkowani szczupłością środków – podkreśla Romuald K. Bochyński. Plusem jest to, że Elektrowni udaje się wynegocjować przyzwoite  ceny. – Ale w pojęciu każdego kuratora tych pieniędzy zawsze będzie za mało – powtarza Bochyński. Elektrownia będzie się o nie starać składając wnioski w kolejnych ministerialnych konkursach.

 

Na razie nowe zakupy, zestawione z pracami nabytymi w latach wcześniejszych, pokaże na wystawie „Teksty. Konteksty. Interteksty. Kolekcja w procesie”, która zostanie otwarta jutro (11 bm.) o godz. 18 w Elektrowni przy ul. Domagalskiego 5.


Bożena Dobrzyńska