Spór o Żółkiewskiego. Czy to negocjacje, czy kabaret?

5 września 2014
Dyrektor MZDiK oczekuje na odpowiedź od byłego wykonawcy Żółkiewskiego w sprawie przebudowy tej ulicy. A przedstawiciel konsorcjum twierdzi, że nie ma pojęcia, czego Kamil Tkaczyk oczekuje. Pyta: czy szef drogowców "połknął kartkę"?



 

A wiadukty nad Żółkiewskiego czekająW odpowiedzi na wczorajszy artykuł na temat sporu wokół przebudowy Żółkiewskiego otrzymalismy maila od Romana Rogowskiego, wiceprezesa Przedsiębiorstwa Inżynieryjnego IMB Podbeskidzie ze Skoczowa, które jest liderem konsrcjum realizującym inwestycję. Ze względu na jego charakter, publkujemy je w całości.

"Ponieważ w dniu dzisiejszym przeczytałem informację, jakiej udzielił Pan Kamil Tkaczyk w sprawie naszego spotkania w dniu 02.09.2014 pragnę ją sprostować.

Na wstępie  strony ponownie  przekazały swoje  stanowiska, tzn. my iż odstąpienie jest nieważne i  niezgodne z kontraktem, Pan Dyrektor, że jak najbardziej jest ważne i zasadne. Po wymianie zdań Pan Dyrektor wyszedł z pokoju ze swoim radcą, aby się naradzić. Po powrocie poprosił, abym z nim przeszedł do drugiego pokoju - ma mi do przekazania swoją ofertę kompromisu. Zapytałem czemu nie przekaże tego w tym pokoju, w obecności pozostałych osób (byli jeszcze obecni Prezesi z KPRD Pan Lech Biały i Tomasz Biały oraz Pan Dyrektor Jacek Podsiadło ), bo przecież nie podejmę decyzji bez ich udziału. Pan Dyrektor stwierdził, że jest tu nagrywany i prosił w związku z tym abym pozostawił komórkę, jak będę szedł z . Bardzo mi się ten cyrk nie podobał, ale dla dobra sprawy poszedłem z Dyrektorem do drugiego pokoju. W drugim pokoju był jeszcze z nami radca. Pan Dyrektor dał mi kartkę do przeczytania, na której była napisana jego propozycja; spytałem co to za konspiracja? Nie dostałem na to odpowiedzi. Po przeczytaniu tej propozycji powiedziałem, że i tak muszę to przekazać konsorcjantowi. Pan Dyrektor natomiast wziął tę kartkę i - teraz nie wiem - połknął ją? Sytuacja z tą propozycją wyglądała zabawnie i niepoważnie, więc  od razu powiedzieliśmy, że jest nie do przyjęcia. Na tej tajemniczej kartce Pan Dyrektor zaproponował nam swój kompromis, tzn. my mamy przystąpić do robienia nakładek na 4 ulicach (nie napisał na jakich), a po zakończeniu kontraktu on skieruje sprawę do sądu. Tylko czemu tego nie powiedział wprost? Uważałem iż szkoda to komentować, bo ktoś z boku pomyśli, że nam wszystkim coś się w głowę stało. Niestety wywołany do tablicy musiałem zmienić zdanie. Po nardzie z konsorcjantami zaproponowaliśmy, że skończymy kontrakt zgodnie z jego  zapisami, a w tym czasie niech MZDiK wystąpi z roszczeniem do nas zgodnie z zapisami kontraktu i skieruje sprawę do sądu, lub my skierujemy w trybie art. 189 kpc. Jeśli przegramy już w pierwszej instancji, to zrobimy nakładki. Mimo niewątpliwych zalet naszej propozycji (dokończenie budowy, skonsumowanie środków unijnych, brak posądzenia o stronniczość i najważniejsze  brak utrudnień w centrum miasta itp.), Pan Dyrektor nie chciał na to przystać. Rozstaliśmy się więc z przeświadczeniem zamknięcia negocjacji. Nie wiem więc jakiej decyzji  Pan Dyrektor oczekuje . Zastanawiam się może jutro jeszcze raz mu to ,co powiedzieliśmy napiszę, ale ileż razy można namawiać do przestrzegania prawa i postępowania zgodnie z zapisami kontraktu?". 

 

Od redakcji: w tekście poprawiliśmy interpunkcję.