Dworku na Wacynie już nie ma. Ale będzie nowy
Przypomnijmy: inwestor zapewniał, że w dworku, który powstał z na
początku XX wieku według projektu znanego radomskiego architekta Alfonsa
Pinno, ulokuje oddział radio- i chemioterapii. Wcześniej, przez lata
mieściły się tam szkoły rolnicze, a ostatnio, gdy tereny na Wacynie
miasto użyczyło Kolegium Licencjackiego UMCS, budynek stał pusty. Dworek
nie znajdował się w rejestrze zabytków.
Rozbiórką budynku jest
zaskoczona dyrektor wydziału architektury urzędu miejskiego Grażyna
Chmielewska-Jakubiak. – Nie wydaliśmy pozwolenia na rozbiórkę. Inwestor
miał obowiązek wystąpić o takie pozwolenie. Miał jedynie zgodę na zmianę
przeznaczenia obiektu - wyjaśnia. O rozbiórce – jak podkreśla –
poinformuje Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego.
Tymczasem
spółka Okimo-Invest zapewnia, że działa w zgodzie z prawomocnymi
dokumentami: pozwoleniem na budowę, warunkami zabudowy, projektami. –
Ten budynek na nieszczęście został nazwany dworkiem. Na nieszczęście, bo
nigdy nim nie był – podkreśla Roman Saczywko z Rosabudu, który jest
wykonawca inwestycji. Zapewnia, ż pozwolenie na budowę mówi „o wiernym
odtworzeniu” budynku, co „jest lepsze niż to, by on niszczał”. – Skoro
ma być odtworzony, to jak to zrobić bez wcześniejszego rozebrania? Jak
wykonać podziemie, kiedy wszystko się sypie?– pyta Saczywko. Dodaje, że
ekspertyzę techniczną obiektu wykonał doświadczony fachowiec. - Gdyby
był na to czas, można by może podjąć remontu, ale nie wiem, czy wtedy
inwestor by się nie wycofał – zaznacza właściciel Rosabudu, podkreślając
ze sam jest miłośnikiem historii i zabytków.
Szef Centrum
Onkologii Ziemi Radomskiej powtarza, że w odtworzonym dworku będzie
znajdować się oddział chemio- i radioterapii. – Doniesienia o tym, że
przyjechaliśmy do Radomia, by niszczyć zabytki, przyjąłem z wielkim
bólem. Nikt nie mówi o naszej misji, naszym celu, nikt nie mówi o
chorych. Wizerunek Centrum jest w zwiazku z tą sprawą nienajlepszy - mówi prof. Igal
Mor. Zapewnia, że COZR przyjmuje już na konsultacje pierwszych
pacjentów, niebawem będzie przeprowadzać także zabiegi, choć nadal nie
ma kontraktu z NFZ, a jego zdobycie też okazuje się być trudniejsze niż
się wydawało. - Ale tak jak zapowiadałem, nikt za leczenie tutaj nie zapłaci
ani złotówki – twierdzi współwłaściciel placówki.
(k. woj.)