Radni obniżyli ceny biletów komunikacji miejskiej. PiS było przeciw

7 listopada 2016

– To „ściema” i „manipulacja” – krzyczeli radni Prawa i Sprawiedliwości w odpowiedzi na propozycję prezydenta, by od przyszłego roku obniżyć ceny biletów komunikacji zapisane na Radomskiej Karcie Miejskiej. I zagłosowali… przeciw projektowi uchwały w tej sprawie.

 
Do Karty Miejskiej przekonuje wiceprezydent Frysztak

Do Karty Miejskiej przekonuje wiceprezydent Frysztak

  Zgodnie z zapowiedzią z ubiegłego tygodnia prezydent przedstawił planowane zmiany w taryfie biletowej na dzisiejszej sesji rady miejskiej. Jak już pisaliśmy, zaproponowane korekty dotyczą przede wszystkim obniżenia ceny biletów dla właścicieli Radomskiej Karty Miejskiej; cena elektronicznego biletu spadnie z 2,80 zł do 2,40 zł (1,20 zł), a bilet do dwóch przystanków ma kosztować 2 zł (1 zł). Wprowadzony zostanie też bilet szkolny (obowiązujący od 01. o9 do 30.06) za 300 zł, a w połączeniu z Kartą Dużej Rodziny – 240 zł, natomiast semestralny analogicznie 160 i 130 zł. Do RKM będzie także włączona Karta Seniora; ci powyżej 65. roku życia zapłacą za jeżdżenie komunikacją miejską 100 zł. Miasto wprowadza również godzinny bilet papierowy na wszystkie linie w cenie 3,80 zł (1,90 zł ulgowy). Prezydent wniósł jednak także o podwyżkę do 28 zł (z 24 zł) ceny 10-przejazdowego karnetu papierowego. Za i przeciw karnetowi W właśnie o ten karnet na sesji rozpętała się burza. - To najpopularniejszy bilet w Radomiu i akurat on ma być droższy? - dopytywał Marek Szary (PiS). Twierdził, że w kampanii wyborczej prezydent Witkowski obiecał (ale ten zaprzeczał) bilety po "złotówce", a nawet za darmo". Ryszard Fałek (Wspólnota Samorządowa) dociekał "kto zarobi na elektronicznej karcie", a przewodniczący rady Dariusz Wójcik (PiS) chciał wiedzieć, jakie oszczędności przyniesie miastu podwyżka ceny karnetu, po czym złożył wniosek, by prezydent wycofał się z podniesienia ceny papierowej dziesięcioprzejazdówki. - Karnet wcale nie jest najpopularniejszym biletem. Najpopularniejszym jest bilet jednorazowy - ripostował wiceprezydent Konrad Frysztak. I podawał dane: tych pierwszych sprzedaje się rocznie 195 tys., a biletów ulgowych - 520 tys. - Wyrobienie Karty Miejskiej nic nie kosztuje, a chcemy by Radom był miastem nowoczesnym. Jeśli "wymusimy" ruch na karcie, to skutki finansowe dla miast będą na plus - zapewniał. Prezydent: koniec epoki "niedasizmu" Zarówno wiceprezydent, jak i prezydent wielokrotnie w swych wypowiedziach tłumaczyli filozofię zmian w taryfie biletowej. - Przez wiele lat domagano się ich. Teraz kończymy z epoką "niedasizmu", np. w sprawie wprowadzenia biletów czasowych. Komunikacja publiczna musi być tańsza i w wielu przypadkach będzie tańsza - przekonywał Radosław Witkowski. -Kto zarobi na Karcie Miejskiej? Radomianie zarobią - dodawał Frysztak. Powtarzał kilkakrotnie, że chodzi o przekonanie radomian, by przesiedli się w autobus, zwłaszcza gdy maja do przejechania dwa przystanki. - Czasem warto zostawić auto na parkingu poza płatną strefą i resztę trasy dojechać właśnie autobusem korzystając np. z godzinowego biletu - tłumaczył. Na argumenty i na pyskowanie Miasto przekonuje do elektronicznej karty także z innych powodów: chce, by niebawem każdy jej posiadacz mógł ją doładować przez internet, by korzystał z niej wypożyczając rower miejski, kupując bilet na parkowanie w strefie, wypożyczając książkę w bibliotece lub wybierając się na basen. Jednak ani te argumenty, ani głosy radnych Platformy - zarówno te oficjalne, bardziej merytoryczne, jak i te przybierające formę pyskówki - nie przekonały rajców PiS. Ci, w sile ośmiu rąk, zagłosowali przeciwko propozycjom prezydenta. 16 osób było za projektem uchwały, jedna wstrzymała się od głosu. Wcześniej w głosowaniu przepadł wniosek Dariusza Wójcika o wycofanie z projektu zapisu o podniesieniu ceny karnetu 10-przejazdowego. Nowe ceny w komunikacji miejskiej będą obowiązywać od 2017 roku. Bożena Dobrzyńska  
Tags