
Sala USC, gdzie odbywały się obrady, pękała w szwach, dla wielu osób nie starczyło miejsc siedzących. Wójcik przepraszał za to nauczycieli, rodziców i młodzież, tłumacząc się, że nie znalazł w Radomiu innego, większego pomieszczenia. - Odmówiły nam miejskie instytucje, a dyrektor Radomskiej Orkiestry kameralnej powiedział, że pracuje tylko do 15 - żalił się szef rady.
Sieci jeszcze nie ma
Sesję zwołano na wniosek siedmiu radnych klubu PiS i to jego klub zabrał głos jako pierwszy. Przedstawiał dane dotyczące ilości poszczególnych rodzajów szkól w Radomiu, ich liczebności przekonując, że "teoretycznie" mogłyby w mieście powstać w ramach reformy 53 szkoły podstawowe. - Żadne gimnazjum nie musi być zlikwidowane. Wzorcowa szkoła powinna liczyć od 400 do 500 uczniów, należy zagęścić obwody i wyeliminować lub ograniczyć zmianowy system nauczania - radził Marek Szary. Twierdził, że dzięki temu nie tylko nie dojdzie do zwolnień nauczycieli, ale zatrudnienie trzeba będzie zwiększyć. Podkreślał, że samorządy mają na dostosowanie budynków do nowych rodzajów szkól pięć lat i wystarczy im na to pieniędzy.
Karol Semik, wiceprezydent Radomia odpowiedzialny w mieście za edukację, zwrócił uwagę, że punkt w porządku obrad zaproponowany przez radnych PiS, czyli omówienie propozycji zmian w siatce szkół na terenie miasta nie może być zrealizowany, bo tych propozycji w ostatecznym kształcie jeszcze nie ma. Wiceprezydent zaznaczył, że zespól konsultacyjny powołany w magistracie cały czas pracuje, a jego najbliższe posiedzenie wyznaczono na jutro (1lutego). Semik skupił się więc przede wszystkim na pokazaniu, że nie może być powrotu do sytuacji z 1996 roku (czyli czasu, gdy wprowadzano gimnazja), bo Radomiowi ubyło w tym czasie wielu mieszkańców. - Z danych biura ewidencji ludności wynika, że w Radomiu jest zameldowanych 14 tys. 384 uczniów, ale według Zintegrowanego Systemu Zarządzania Oświatą jest ich niespełna 12 tys. Zatem, gdzie oni są? Wyjechali, część do Warszawy - przekonywał. Tłumaczył, że około 40 wielu nauczycieli gimnazjów już dziś zatrudnionych jest na części etatów i to oni są najbardziej zagrożeni utratą pracy.Zaznaczał, że miasto musi szukać także miejsc dla trzylatków w przedszkolach, dlatego w niektórych szkołach powstaną oddziały przedszkolne. - Zapewniam, że żaden obiekt nie jest przeznaczony do wykorzystania "nieoświatowego" - deklarował Karol Semik. Wiceprezydent tłumaczył też, że zgodnie z ustawą, nie można przenosić dzieci z jednego budynku szkoły do drugiego wbrew woli rodziców. - Zapytaliśmy o to rodziców w ankiecie, czy mają zamiar przenosić swoje dzieci i ponad 90 proc. z nich odpowiedziało, że nie - mówił. Skomentował również pomysł nauczycieli z Publicznego Gimnazjum nr 12 na Ustroniu i PG nr 8 na Michalowie, którzy przed likwidacją szkoły bronią się propozycją uczenia w ich budynku dzieci klas starszych pobliskich podstawówek. - Szkoła musi funkcjonować w jednym budynku lub w bliskiej lokalizacji, ale to "lub" to jest naprawdę szczególny przypadek - wyjaśniał Semik, dodając, że taki zapis w uchwale kurator by uchylił.
Szkoła jak psu buda
Emocji nie dało się uniknąć w wystąpieniach dyrektorów szkól, nauczycieli, a nawet dziadka uczniów. - Przemawia przez nas gorycz, bo w przypadku rejonu naszej szkoły decydowali dyrektorzy z PSP nr 6 i gimnazjum nr 22 - skarżyła się Anna Bulera-Sasin, dyrektorka PG n 8 z Michałowa. Dyrektor ZSO nr 4 (w jego skład wchodzi gimnazjum i ogólniak) pytał, czy niepokój o miejsce pracy jest polityczny? - Słyszymy różne informacje, różne propozycje. Raz się nasze liceum wygasza, raz nie. My się w tym wszystkim już pogubiliśmy - skarżył się Andrzej Nowak. Jego zdaniem na Ustroniu powinny być cztery duże szkoły podstawowe z około 500 dziećmi w każdej. Podobnie uważa dyrektorka kolejnego gimnazjum z Ustronia - nr 2. - Te cztery podstawówki maja rację bytu, bo w niektórych lekcje zaczynają się dopiero o 13. 30 - przekonywała Małgorzata Jastrzębska. Zapewniała, że jest jej bardzo przykro, że pojawiły się negatywne emocje. - My nie chcemy iść do ZSO nr 4 i odebrać tamtejszym nauczycielom pracę - zapewniała.
O tym, że dochodzi do podziałów i skłócenia pedagogów i rodziców mówiła też Marzena Białczak z PG nr 12 na Zamłyniu. - Jest szansa, by zostawić na osiedlu i PSP nr 29 i PSP nr 15. Pomóżcie nam, by dzieci mogły uczyć się na jedną zmianę - apelowała.
Przedstawicielka społeczności z Osiedla nad Potokiem dopominała się, by w miejsce PG nr 6 przy Sadkowskiej utworzyć szkołę podstawową, bo w tej chwili dzieci muszą pokonywać duże odległości chodząc na ul. Kolberga i na Gołębiów I, pokonując ruchliwe ulice. Na dodatek uczą się na dwie zmiany.
- Szkoła dzieciom należy się jak psu buda. Szkół nie trzeba likwidować, trzeba je budować - opowiadał żarliwie Włodzimierz Cichy, dziadek ucznia PSP nr 17 , która ma zostać przeniesiona do budynku PG nr 3 na ul. Czarnoleskiej. przypomniał, że "siedemnastkę" pomagali budować jeszcze jego pradziadkowie.
Karol Semik odpowiadał, że nie można przekształcać gimnazjów w podstawówki "na sztywno". - Bo to przejście po krawędzi nad przepaścią. Za trzy lata nie będzie w tych szkołach uczniów - podkreślał.
Tylko bez polityki, proszę
Polityki nie dało się uniknąć, bo na sesję zostali zaproszeni parlamentarzyści. Anna Białkowska (PO) nazwała reformę "deformą" i zaapelowała, by skoro już obowiązuje, radni i politycy PiS nie utrudniali jej wprowadzania. Leszek Ruszczyk (PO) przekonywał, że sesja odbywa się także po to,by wypracować najlepszy model edukacji w Radomiu. Marek Suski (PiS) ubolewał, że prezydent Semik nie przedstawił ani mapy zmian, ani konkretnych propozycji, nad którymi można by dyskutować. Tymczasem nie wzięto wielu aspektów pod uwagę, tego by klasy były mniej liczne, była jednozmianowość, a nauczyciele mieli pracę- wyliczał poseł. Zarzucił władzom miasta, że zmiany, które zamierzają wprowadzić to była "wiedza tajemna". - Bo nauczyciele i uczniowie jej nie z mają - zarzucał.
Radni Platformy bronili prezydenta. - Zmniejszenie liczebności klas? To fantastyczne! Proponuję wysłanie wspólnego stanowiska w tej sprawie do rządu - ironizował Andrzej Łuczycki. Nie omieszkał dodać, że gdyby nie rząd PiS "nie byłoby nas dzisiaj tutaj". Również Marta Michalska-Wilk powtarzała, że chaos w szkołach zgotowała reforma rządu Prawa i Sprawiedliwości. - Nie dawajcie się wciągać w polityczne gierki, wyciszajcie emocje apelowała i deklarowała, że samorząd zrobi wszystko by "ofiar tej złej reformy było jak najmniej". Ripostował Andrzej Sobieraj (niezrzeszony), zarzucając radnej PO obłudę i hipokryzję, bo - jak sugerował - to właśnie radni Platformy twierdzili, że wnioskujący o dzisiejszą sesję, mieszają do reformy edukacji politykę.
Te wymianę zdań podsumował Roman Korczyński (PO). - Nie da się uciec od polityki. Bo najpierw rząd PiS podpala edukację, na miejscu pożaru jest pierwszy, a potem udaje, że gasi.
Nowa siatka szkół musi być zatwierdzona przez radnych do końca marca.
Bożena Dobrzyńska
Zdjęcia Marian Strudziński
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Reforma edukacji budzi w Radomiu ogromne emocje. Tak było podczas nadzwyczajnej sesji rady miejskiej
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-