Radni opozycji chcą budować centrum rehabilitacji. Ale skąd wziąć pieniądze?
21 lutego 2018
– Oświadczam: dopóki do Wieloletniej Prognozy Finansowej nie zostanie wpisana rehabilitacja, nie przegłosujemy żadnych zmian w budżecie. Taka była wola radnych – ogłosił na poniedziałkowej nadzwyczajnej sesji szef klubu radnych PiS Marek Szary. Czy budowa oddziału jest realna?
Od kiedy (czyli od 18 grudnia u biegłego roku) radni Prawa i Sprawiedliwości wraz z niezależnymi dysponują 16 głosami, co oznacza, że mają w radzie większość, niezmiennie powtarzają, że budowa oddziału rehabilitacji przy miejskim szpitalu jest dla nich priorytetem (ważniejszym niż parkingi i ulice, „choć one też są ważne”), bo chodzi o bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańców. Przegłosowali zatem wpisanie do budżetu kwoty 7 mln zł na prace związane z przystosowaniem do nowych potrzeb dawnego budynku oddziału ginekologiczno-położniczego przy ul. Narutowicza; rehabilitacja ma być tam przeniesiona z ul. Giserskiej. Zapis nie znalazł się jednak do tej pory w WPF, co przesądza o tym, że nie można rozpisać przetargu na roboty, ponieważ nie ma gwarancji, że te pieniądze rzeczywiście się znajdą.
Kropla w morzu potrzeb
Kwota 7 mln zł zapisana na rehabilitację na ten rok to kropla w morzu potrzeb. Ile rzeczywiście może kosztować przystosowanie starego budynku przy Narutowicza? – Kosztorys z 2014 roku zakłada, że będzie to 43 ml zł, w tym roboty budowlane wyniosą 36 mln 676 tys. zł, pozostała kwota pójdzie na nadzór inwestorki i inne roboty. Specjalistyczne wyposażenie ma kosztować kolejnych 10 mln zł. Ostatecznie, po urealnieniu kosztów okazuje się, że na wszystko będziemy potrzebować 12 mln zł więcej niż przewidywano – mówi wiceprezydent Jerzy Zawodnik odpowiedzialny w mieście za służbę zdrowia.
Szef kluby radnych PiS nie zgadza się z tymi obliczeniami. - Pan prezydent oszukuje dziennikarzy i opinię publiczną, twierdząc, że nie było przeszacowania kosztów budowy rehabilitacji. Przedstawiono nam dokumenty, z których wynikało, że koszt realizacji jest wyższy, ponieważ szpital przeszacował koszty tego zdania – mówi Marek Szary. Jego zdaniem finansowanie rehabilitacji powinno odbywać się na takiej samej zasadzie jak budowa trasy NS. – Wpisujemy do budżetu to, co jesteśmy w stanie sfinansować i szukamy pieniędzy z zewnętrznych źródeł. Przecież w Regionalnym Instrumencie Terytorialnym (to narzędzie w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Mazowieckiego, który dysponuje unijnymi pieniędzmi – przyp. autorka) jest wpisanych 100 mln zł na szpitale. I o nie trzeba się starać – twierdzi Szary.
Kosztorys z 2015, ceny z 2018 roku
Przeniesienie rehabilitacji do dawnego budynku ginekologii to pomysł poprzedniej ekipy rządzącej w mieście. Warunki panujące na Giserskiej są rzeczywiście trudne. Na dodatek, odległość oddziału od macierzystej placówki przy Tochtermana powoduje, że jest on kosztowny w utrzymaniu. Nie ma własnej kuchni, a pacjentów na niektóre badania trzeba dowozić do centrum.
Pozwolenie na budowę centrum rehabilitacji jest ważne do końca roku. Jak wyjaśnia wiceprezydent Zawodnik, procedury unijne związane z ogłoszeniem przetargu mogłyby ruszyć dopiero we wrześniu, październiku. Jednak projekt nie przewiduje etapowania prac, w związku z czym, aby przetarg ogłosić, miasto musi mieć zagwarantowaną cała sumę na te inwestycję.
- W tej chwili trwają analizy kosztów tego przedsięwzięcia. Kosztorys opiera się na danych z 2015 roku, a wiemy jakie dzisiaj są realia: zupełnie inne ceny materiałów, inne ceny robocizny. Dlatego po przeszacowaniu zgodnymi z danymi na rok 2018, będziemy gotowi przedstawić radnym zaktualizowany kosztorys budowy rehabilitacji. Prace trwają – wyjaśnia prezydent Radosław Witkowski. Powtarza, że teraz przetargu nie można ogłosić: – Uczciwie i lojalnie mówimy o tym od kilku tygodni.
- Taniej było by wybudować od nowa, niż remontować stary obiekt - zauważyła podczas sesji radna Platformy Obywatelskiej Małgorzata Zając.
Bożena Dobrzyńska