
Podczas dzisiejszej konferencji prasowej radni PiS nawiązali do wtorkowej nadzwyczajnej sesji rady miejskiej, kiedy to nie zgodzili się na pokrycie deficytu w budżecie Radomia w wysokości niecałych 40 mln zł. m.in. poprzez emisję gminnych obligacji. - Król jest nagi. Ta polityka pana prezydenta "jakoś to będzie" niestety została teraz obnażona. W kampanii wyborczej wszyscy byli zapraszani na Galę Boksu Zawodowego, na siatkówkę w naszym mieście. Obudziliśmy się po wyborach i nie ma Gali Boksu Zawodowego, siatkówka odbywa się w Płocku, a w Radomiu nie ma nic. W kampanii była mowa, że budżet jest w dobrej kondycji, że nie ma problemów z rozliczeniem budowy Wojska Polskiego, a po wyborach okazało się, że te inwestycje są zagrożone - wylicza szef klubu radnych PiS Dariusz Wójcik. Zaznacza, że sprzeciw radnych był spowodowany jednym: w ciemno panu prezydentowi radni nie będą żyrować jego pożyczek, które chce zaciągać na koszt mieszkańców Radomia.
"Fakturka po fakturce"
- Jeżeli kiedykolwiek będziemy wydawali zgodę, musimy znać dokładnie szczegóły, na co te pieniądze będą przeznaczone. Czyli tak, jak pan prezydent ładnie mówił: "działka po działce", a ja odpowiem "panie prezydencie, fakturka po fakturce" - zapewnia Wójcik prawdopodobnie nawiązując do słów Radosława Witkowskiego na sesji, kiedy ten porównywał branie w banku kredytu przez gminę i np. przez Wójcika na zakup działki. - My chcemy wiedzieć, ile pan wydał co do grosza: ile kosztowały badania marketingowe i te 28 mln zł, o których tutaj mówimy, chcemy wiedzieć, na co w tym roku są potrzebne - podkreśla Dariusz Wójcik. Twierdzi, że prezydent Witkowski lubi straszyć. - Zresztą jest znany z tego, że jest takim papierowym tygrysem, ale do tego, aby stać się odważnym potrzebni mu są z tyłu mieszkańcy Radomia, po to, by mógł nimi straszyć radnych - mówi Wójcik. Przekonuje, że prezydent może brać zakładników, może obrażać, może krzyczeć, ale dopóki nie przedstawi szczegółowych analiz, zgody PiS na zaciąganie kredytów i zadłużanie miasta nie ma.
- Podczas sesji Radosław Witkowski twierdził, że kwota ponad 145 mln zł jest niezbędna do zabezpieczenia wydatków do końca roku. Mówił też, że dochody miasta wyniosą w tym okresie ponad 109 mln. Równanie przedstawione wskazywało jakoby brakowało dokładnie 39,5 mln. zł. Pan prezydent zapewniał mnie w kuluarach, że pieniądze mają być przeznaczone na wynagrodzenia. Więc nie, nie są potrzebne na wypłaty i powiedziałem panu prezydentowi, że to udowodnię - podkreśla Łukasz Podlewski.
Co to znaczy "inne"?
Radni PiS zjawili się w środę i czwartek w urzędzie miejskim po wyliczenia, których oczekiwali. - Według tych wyliczeń, w tabelce którą nam przedstawiono jest rubryka „inne”, gdzie znajdujemy kwotę ponad 28 mln. Nie wiemy, co ta kwota zawiera - dodaje Podlewski. Jego zdaniem to niepoważne, jeśli prezydent nie wie, na co chce wydać 145 mln zł do końca roku. - Jednego dnia są to wynagrodzenia, drugiego odpady komunalne, trzeciego autobusy. Co będzie jutro? Zabraknie na szkolenie we Lwowie, na fotografa za 36 tys. zł, na „badanie potrzeb radomian” za kilkaset tysięcy? Bo na to pieniądze prezydent miał na początku roku. To może właśnie trzeba mieć odwagę obywatelską i powiedzieć, na co przez cały rok wydawał? - pyta radny Podlewski.
Według radnych Prawa i Sprawiedliwości "to prezydent wpisał kredyt na kwotę 39,5 mln zł, z którego chciał sfinansować deficyt". Ale - tłumaczą - deficyt będzie mniejszy niż planowany, dlatego odstąpił najprawdopodobniej od kredytu i zaczął mówić o obligacjach, które po emisji na koniec roku "pewnie byłyby spożytkowane w 2019 roku".
- Nie można zasłaniać się uchwałą ze stycznia, w której wpisany na życzenie prezydenta był kredyt (przypomnijmy: chodzi o zapis w uchwale budżetowej o wysokości deficytu, który został uchwalony przez radę miejską - przyp. autorka), a na koniec roku, kiedy nie wykonał planu dochodów majątkowych, nie zrealizował inwestycji, żądać wydania obligacji. To jest nieuczciwe. Podobnie jak szantażowanie pensjami dla pracowników, wywozem śmieci czy komunikacją miejską - konkluduje Łukasz Podlewski.
Kilka tysięcy faktur
Na zarzuty radnych PiS odpowiada rzeczniczka prezydenta Katarzyna Piechota-Kaim: - Informacje zaprezentowane na konferencji prasowej radnych Prawa i Sprawiedliwości stanowiły materiały robocze urzędu miejskiego, które zostały wykorzystane dla określenia zapotrzebowania na środki finansowe w końcówce 2018 roku. Tylko takie zestawienia można było udostępnić „od ręki”. Jednocześnie radni zostali poinformowani, że szczegółowe dane dotyczące wydatków w pozycji „inne” są dostępne w poszczególnych jednostkach budżetowych (których wraz z jednostkami oświatowymi jest ponad 100). Ich zgromadzenie, opracowanie i przygotowanie pełnego zestawienia musiałoby zająć bardzo wiele czasu. Oprócz danych ujętych w tabeli radni zostali pisemnie poinformowani, że w pozycji „inne” ujęto wydatki rzeczowe, w tym: zakupy materiałów i usług niezbędnych każdej jednostce, a niezakwalifikowanych do poszczególnych grup rodzajowych kosztów. Podkreślamy, że wszystkie wydatki są udokumentowane fakturami. Jest ich co najmniej kilka tysięcy.
Bożena Dobrzyńska