Afera w „Samochodówce”. Nauczycielka miała pożyczać od uczniów i rodziców pieniądze i zlecić pobicie wychowanka
Nauczycielka radomskiej „Samochodówki” pożyczała od uczniów i rodziców nawet wysokie kwoty pieniędzy, których nie oddawała, a gdy ktoś poinformował o tym dyrekcję szkoły – miała sugerować młodym ludziom, by „wytłumaczyli” koledze, że „na wychowawczynię się nie kabluje”. Tak twierdzą rodzice. Sprawą zajmuje się prokuratura.
Jak poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Radomiu Aneta Góźdź, śledztwo dotyczy rzekomego przywłaszczania pieniędzy przez nauczycielkę i podżegania do pobicia ucznia w okresie od 2023 do 2025 r. Prokuraturę zawiadomił jeden z rodziców. - Toczy się śledztwo, przesłuchiwani są świadkowie, gromadzone są dowody, które mają pozwolić na ustalenie, czy rzeczywiście do tych zdarzeń doszło, a jeśli tak, to kto jest sprawcą tych czynów - wyjaśniła.
Pożyczała i nie oddawała?
Śledztwo zostało wszczęte kierunku artykułu 228 par. 1 Kodeksu karnego. Czyn ten dotyczy przyjmowania korzyści majątkowych w związku z pełnieniem funkcji publicznej. Śledczy zajmą się także wątkiem dotyczącym podżegania do pobicia jednego z uczniów.
Skandaliczną sytuację w zespole Szkół samochodowych w Radomiu, jako pierwszy opisał portal radom.wyborcza.pl. Z artykułu wynika, że jedna z nauczycielek "Samochodówki" - Magdalena M. - miała pożyczać pieniądze od uczniów i ich rodziców, a gdy dowiedziała się, że ktoś doniósł na nią, próbowała "zlecić" pobicie wychowanka, który rzekomo miał poinformować dyrekcję. Sugerowała uczniom, by spotkali się w parku, tam gdzie zasięgu nie mają kamery miejskiego monitoringu, z "donosicielem" i "wytłumaczyli" mu, że "na wychowawczynię się nie kabluje".
Do pobicia nie doszło, ponieważ uczniowie poinformowali o sprawie innych nauczycieli. Ostatecznie okazało się też, że to nie wskazany przez Magdalenę M. chłopak powiadomił dyrekcję.
Rozmowa wyjaśniająca
Z rozmów przeprowadzonych z kilkoma nauczycielami ZSS przez dziennikarkę GW wynika, że nauczycielka miała również zacząć grozić, że osoba, która na nią "nakablowała", zostanie wydalona ze szkoły i nie znajdzie miejsca w żadnej innej placówce w Radomiu.
Magdalena M. pracuje w "samochodówce" od kilkunastu lat, jest nauczycielem dyplomowanym.
Dyrektorka szkoły Anna Stańczyk poinformowała GW, że przeprowadziła rozmowę wyjaśniającą z nauczycielką i pouczyła ją. Ponieważ zarzuty wobec nauczycielki dotyczyły również pobieranych i niezrozliczanych składek wyjaśniła, że składki na radę rodziców zgodnie z zarządzeniem dyrektora szkoły obowiązującym od dwóch lat do niej nie trafiają. Podkreśliła również, że nauczyciele nie są uprawnieni do samodzielnego zbierania środków finansowych od uczniów. Wpłaty są dokonywane bezpośrednio na konto bankowe rady rodziców.
bdb