U Czechowa emocje jak u Szekpira

- To pana pierwsza realizacja "Wujaszka Wani?
Nie, reżyserowałem już to przedstawienie w Zielonej Górze, Ale bardzo, bardzo dawno temu, chyba w 95 albo 96 roku.
- Dlaczego wraca pan teraz do tej sztuki?
- Poprosił mnie o wystawienie tego konkretnego utworu dyrektor Rybka. I przyjąłem to zaproszenie.
- Ucieszył się pan z takiego powrotu do Radomia?
Owszem, bo "a" - lubię Czechowa, "b" - bo to taki powrót, a nawet podróż sentymentalna.
- Z częścią zespołu aktorskiego zna się pan przecież doskonale...
Bardzo dobrze i cieszę się, że oni u mnie grają. I Jarek Rabenda, i Danusia Dolecka, i Iwona Pieniążek i Wojtek Ługowski. No i było miło poznać nowych aktorów, którzy tutaj na etatach się pojawili. Bardzo się cieszę, że Radom w końcu ma już swój zespół, o który ja dziesięć lat temu walczyłem i mi się to nie udało. W ogóle trzeba powiedzieć, że takie fajne zmiany ostatnio widzę w Radomiu. Miasto długo nie wiedziało jak wyjść z kryzysu i władze też nie miały długo na to pomysłu. A teraz widzę - inwestycje jakieś idą, budowy, centrum miasta odnowione. No i instytucje kultury mają pieniądze. Wiem, że orkiestra je również ma, i teatr. Ja kiedyś prosiłem o dużo mniej i mnie wyśmiano: jak to, ten nachalny Litwin tyle chce? A teraz teatr ma o wiele więcej niż ja prosiłem i nikt się z tego nie śmieje. Teatr prosperuje i wszyscy są zadowoleni.
- I może sobie pozwolić na zaproszenie takiej gwiazdy jak Zdzisław Wardejn...
Bardzo się cieszę ze współpracy z nim, bo to naprawdę wielki aktor.
"Wujaszek Wania" to - jak często się mówi - zwyczajna, prosta opowieść o poplątanych losach ludzkich, o zmarnowanym życiu. Czy pan też chce ją pokazać w taki zwyczajny, tradycyjny sposób?
Nie wiem jak pani rozumie słowa "tradycyjna - nietradycyjna". Jeśli chodzi o kostiumy - tak, ale o scenografię już nie. Opowieść o losach ludzi tak, bo sam Czechow "zadaje" nam ten temat. Jednak wyraz tego tematu, obraz teatralny, to jak zachowują się aktorzy na scenie, będzie - mam nadzieję - dość nowoczesny. Zresztą sam Czechow uważał, a ja się z nim zgadzam, że jego dramaty są źle wystawiane, że to nieprawda, iż w jego w utworach "nic się nie dzieje". "Piją i piją tę herbatę" - mówiono o jego bohaterach. A przecież - poprzez picie herbaty nie da się posunąć akcji i niczego zmienić w życiu. Tymczasem Czechow jest naelektryzowany emocjami i napięciami nie mniej niż jego ulubiony autor Szekspir. Postaramy się, by nasz Czechow był taki Szekspirowski w stosunku do emocji, napięć i nawet tragiczny. Choć będą momenty i komiczne, śmieszne, bo to wszystko przecież w naszym życiu jest przemieszane. Jak w dramacie.
- Wspomniał pan o oryginalnej scenografii? Powie pan coś więcej?
Przygotowała ją moja stara przyjaciółka z Radomia Bożena Kostrzewska. I mam nadzieję, że to będzie dla wszystkich niespodzianka. Dlatego niech tak zostanie... Na pewno będzie ciekawie. No i cieszę się z kostiumów Margerity Masiukowej z Nowosybirska w Rosji. Zapraszam na premierę.
Rozmawiała: Bożena Dobrzyńska
Linas Zaikauskas był dyrektorem Teatru Powszechnego w Radomiu w latach 1998-2001.