Lotnisko nam odlatuje?

11 marca 2010
Czy lotnisko przejdzie nam koło nosa, bo wojewoda i prezydent nie zdążyli podpisać w ustawowym terminie aktu notarialnego o przekazaniu ponad 22 ha terenów na Sadkowie na własność gminy? Magistrat uważa, że tak się stać może. Tymczasem wojewoda inaczej liczy termin, w którym umowa musi być podpisana. Dyr. Małgorzata Pracka

Przypomnijmy: ponad 22 ka terenów na Sadkowie ma przejść na własność gminy na mocy Ustawy o gospodarce niektórymi składnikami mienia Skarbu Państwa oraz o Agencji Mienia Wojskowego. Zgodnie z nią, grunty gminie przekazuje aktem notarialnym wojewoda, po uprzedniej akceptacji ministra. Ma na to dwa miesiące. - Jeśli nie dojdzie do zawarcia umowy pomiędzy prezydentem i wojewodą w tym terminie, to nieruchomość podlega przekazaniu do Ministerstwa Obrony Narodowej - tłumaczy dyrektor wydziału zarządzania nieruchomościami Urzędu Miejskiego Małgorzata Pracka.

- I właśnie to jest przedmiotem naszego ogromnego niepokoju - mówił podczas dzisiejszej konferencji prasowej prezydent Andrzej Kosztowniak. Przekonywał, że nie interesują go spory, jakie wokół lotniska toczą politycy z różnych partii, a dziennikarzom radził, by przeczytali ustawę i prześledzili obieg dokumentów pomiędzy urzędami: wojewódzkim i miejskim.

- Pan prezydent wygasił trwały zarząd nad tymi terenami 30 listopada 2009 roku, decyzja uprawomocniła się 23 grudnia i od tej daty liczymy dwa miesiące, kiedy to powinno dojść do podpisania aktu notarialnego. Czwartego stycznia tego roku dostajemy pismo od wojewody z prośbą o uzupełnienie dokumentów, 19 stycznia przekazujemy projekt aktu notarialnego wraz z protokołem uzgodnień. I niepokoimy się, że czas biegnie, dlatego 16 lutego pismem prosimy o przyspieszenie prac. Dopiero 5 marca otrzymujemy najpierw fax, a następnie pismo z uwagami wojewody do projektu aktu - wymienia dyr. Pracka. Podkreśla, że wojewoda w żaden sposób nie odnosi się w korespondencji z magistratem do upływającego 23 lutego granicznego terminu, w którym umowa darowizny powinna być zawarta.

Zdaniem prezydenta Kosztowniaka, tak długi proces przekazywania gruntów i "to co się dzieje wokół lotniska" negatywnie wpływa na postrzeganie Radomia u potencjalnych inwestorów, z którymi miasto rozmawia. - Od dwóch lat słyszą, że ma już coś nastąpić, a potem to nie następuje. A lotnisko nam się oddala - twierdzi Kosztowniak.

Ani prezydent, ani dyr. Pracka nie chcieli jednoznacznie odpowiedzieć co dalej. - Nie obrażamy się, uwagi do aktu notarialnego wprowadziliśmy. Chcemy zakończyć ten proces - odpowiadali dziennikarzom. Jednocześnie nie umieli odpowiedzieć na pytanie, czym może skutkować zawarcie umowy po terminie.  - Mamy nadzieję, że ją podpiszemy zanim grunty wrócą do ministra obrony - wyjaśniali. Wojewoda Jacek Kozłowski

Wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski jest zażenowany sprawą. Uważa, że zwoływanie konferencji prasowej było niepotrzebne, bo jemu też zależy na jak najszybszym sfinalizowaniu sprawy. Zresztą, rozmawiał już z prezydentem Kosztowniakiem na ten temat i umówili się na spotkanie w przyszłym tygodniu w Radomiu. - Wtedy uroczyście podpiszemy akt notarialny - mówi wojewoda. Dodaje, że dopiero wczoraj dostał poprawiony projekt umowy, a miasto uznało za zasadne poprawki zaproponowane przez Urząd Wojewódzki.

Skąd zatem rozbieżności w interpretacji? - Rzeczywiście pan prezydent wydał decyzję o wygaszeniu zarządu 30 listopada, ale nie raczył mnie o tym powiadomić, zresztą nie zrobił tego do dzisiaj. Dowiedziałem się o niej 19 stycznia i z mojego punktu widzenia, od tej daty liczą się dwa miesiące na przygotowanie aktu - twierdzi Jacek Kozłowski. Wg niego, nieprzypadkowo u ustawie znalazł się zapis o 60 dniach. - Chodzi o to, że umowa ma być precyzyjna, nie powinna być podjęta w pośpiechu, tak by nie można jej było podważyć.

Wojewoda zapewnia, że z jego strony nie ma żadnego złośliwego przewlekania sprawy, ani politycznej gry.

- Termin 60 dni zapisany w ustawie ma jedynie charakter instrukcji i nie uniemożliwia dalszego działania. Jeśli byłoby inaczej, to po co pan prezydent przysyłałby mi projekt aktu, skoro - jego zdaniem - ten termin minął? - pyta Jacek Kozłowski.

Bożena Dobrzyńska

Zobacz też: Kłody pod nogi na lotnisku