Robię swoją „Iwonę”

12 października 2010
Rozmowa z Mate Szabo, reżyserem "Iwony, księżniczki Burgunda" Witolda Gombrowicza w Teatrze Powszechnym w Radomiu. Spektakl inauguruje w najbliższą sobotę (16 bm.) festiwal poświęcony twórczości pisarza.


Mate Szabo Akcję "Iwony" przenosi pan do cudownej krainy Nibyladndii. Tymczasem Gombrowicz umieścił ją na królewskim dworze - w skostniałej, zhierarchizowanej strukturze. Czy to znaczy, że w tej inscenizacji nie będzie dworu?
- Oczywiście, dwór będzie. To, że świat jest wyimaginowany, wesoły nie znaczy, że nie ma w nim hierarchii. Nasz świat też jest wesoły i kolorowy i też jest  też są w nim zasady i schematy. Może również dlatego jest wesoły, bo jest w nim hierarchia.

Ale nie wszyscy widzą go jako wesoły...
Oczywiście są w nim czarne owce i tacy, którzy nie czują się w tym świecie dobrze.

To czemu służy ten zabieg przeniesienia widza do krainy szczęśliwości?
- To jest tak, ze człowiek próbuje sobie zawsze udowodnić, że  mimo iż istnieje jakiś błąd, jakaś wina, że tej winy nie ma. Jak w matematyce - jakiś dowód nie wprost, coś w tym stylu.

Powszechnie uważa się, ze Iwona jest zwierciadłem, którym odbijają pozostałe postaci dramatu. Co teraz zobaczymy w tym lustrze?
- Oczywiście, Iwona nosi pewne cechy lustra, choć nie sposób tego stwierdzić na pewno. Nie dzieje się to w sposób bardzo widoczny. Jeżeli ktoś w jej obecności może odnaleźć jakiś grzech, jakiś błąd, może wzbudzić w sobie wyrzuty sumienia, na pewno znajdzie ten grzech i te wyrzuty sumienia będzie miał. Ona te wyrzuty sumienia interpretuje, pobudza, ale nie jest to pokazane w sposób bardzo oczywisty. A to, co odbija się w tym lustrze, jeżeli już tak możemy mówić, to właśnie sumienie, wyrzuty sumienia, ludzie żyjący z nimi, z grzechami, żyjący w jej świadomości, ale nie potrafiący się jednak zmienić, a nic z tym zrobić.

Pracuje pan z aktorami grającymi w innym języku. To chyba spora trudność?
- Niesie to problemy nawet natury fizycznej, ale jest ekscytujące i bardzo interesujące. Porównałbym to do korzystania z internetu - trzeba czekać aż załaduje się strona.

- Czyli idzie trochę wolniej?
Nawet nie, bo zanim sobie uzmysłowię co do mnie aktor powiedział, jest chwila czasu i można go wykorzystać na przemyślenia. Co nie jest wcale złe. Po prostu, te mśsli mają trochę spętane nogi, ale jakoś sobie radzę.

Pan "Iwona" siła rzeczy zostanie skonfrontowana z czterema innymi spektaklami...
- W Radomiu będę widział tylko jedno, natomiast dużo czytałem i oglądałem zdjęcia z "Iwony" w rezyserii Laszlo Bocsárdiego. Bardzo szanuję tego reżysera, ale nie chcę robić sztuki ani lepszej, ani gorszej. Chcę robić swoją.

Rozmawiała: Bożena Dobrzyńska

O festiwalu czytaj tutaj